Trwa ładowanie...
recenzja
23-08-2010 10:44

Miłość jest budowaniem

Miłość jest budowaniemŹródło: Inne
d3eiax4
d3eiax4

Oliwkowa farmafarma Carol Drinkwater na pierwszy rzut czytelniczego oka wydaje się książką banalną, powtarzającą to wszystko, co dobrze już znamy z modnych od paru lat prowansalskich i toskańskich opowieści o urokach śródziemnomorskiego życia. Skąd więc popularność, która zaowocowała serią kontynuacji, i wreszcie, przyjemność z czytania, większa, niż można byłoby się spodziewać po schematycznym skądinąd wątku? Otóż autorka – narratorka, choć pochodzi ze świata bohaterów nowych, śródziemnomorskich książek o winnicach i oliwnych gajach, czyli jest aktorką, pisarką, scenarzystką, tak czy owak przedstawicielką wolnego zawodu pachnącego pieniędzmi pomimo braku porannego budzika, stwarza czytelnikowi urocze złudzenie, że nieistotne są pieniądze i zawodowe koneksje, dla każdego szczęście jest na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko odważy się na miłość...

Bohaterami książek o remontowaniu starych domów są zwykle dojrzałe pary remontujące stary związek. A do starej, prowansalskiej willi przybywa para czterdziestoparolatków, od paru miesięcy radośnie zadurzonych w sobie jak dzieciaki, dla których oliwkowa farma, na początku trochę miejsce do zabawy w dom, gdzie wpadają, by pobyć razem, oderwawszy się od swoich londyńskich i paryskich spraw, staje się coraz bardziej domem prawdziwym, scalającym osobne i bardzo różne życia, temperującym różnice osobowości, przygarniającym pod wspólny dach dzieci z poprzedniego związku i ich przyjaciół, różnojęzycznych rodziców i bezpańskie psy. W pozaprowansalskim życiu Michel nie odrywa od ucha słuchawki telefonu, terminarz Carol z trudem wytrzymuje opóźnienia i odwołania lotów, jednak kiedy zaszywają się w swoim oliwkowym raju, czas nagle zaczyna płynąć znacznie wolniej, bo Carol, bardziej jeszcze niż Michel, nie jest perfekcjonistką i nie bardzo jej przeszkadza polowa kuchnia, zachwaszczony ogród i amfilada pustych pokoi z
tajemniczymi lokatorami w różnych trzeszczących szparach. Jak miło się żyje, kiedy nie odczuwa się przymusu doskonałości i posiadania wszystkiego od razu (tylko kogoś bliskiego, tak blisko...). Kiedy powoli, własnym rytmem, uczymy się nowego języka, nowych smaków, nowych dźwięków (i to właśnie jest miłość...), kiedy przeżywamy wichry i burze, i kryzysy, i lęk, i stratę (nie samotnie...), można zapomnieć o przemijaniu, o świecie, w którym czterdziestoletnie aktorki stają się niewidzialne, a czterdziestoparoletni producenci z zadyszką dają się prześcigać młodym wilczkom biznesu. Carol nie ukrywa, że rozłożenie na wiele lat remontu domu i zabudowań farmy wynika z ograniczonych środków finansowych, ale jest to ich świadomy wybór – zamiast gorączkowego zarabiania pieniędzy, by dom piękniał, podnoszony z ruiny cudzymi rękami, wolą żyć tak, jakby mieli żyć wiecznie.

d3eiax4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3eiax4