Miłe i piękne wydarzenia rozumiemy najlepiej, gdy upływ czasu przemienił je już w eter
Poczułem zapach. Wanilii i fiołków. Ulatujący z lodowego rożka niczym duch z cudownej lampy Alladyna. Zawirowało gorące majowe powietrze. Świat zatańczył wokół mnie, a może to ja wykonałem taniec na oczach zdumionego nieruchomego świata. To piękno młodej bogini wynurzającej się z piany rzeczywistości zmąciło krew dotąd spokojnie płynącą w moich żyłach. Te jedwabiste brązowe włosy. Soczyste zielenią leśnej łąki oczy. Kocie oczy, w których nagle niby to przypadkiem przecięły się promienie słońca.
A może rozszczepiły na jaskrawe kolory tęczy... Gładkie, opalone, niebiańsko szczupłe nogi unoszące ten cud natury gdzieś tuż nad ziemią. Słowa roztopiły się w mych ustach i wyparowały tak jak resztki inteligencji. Bogini uśmiechnęła się, a zdumione niebo odpowiedziało nasyconym błękitem i śnieżną bielą rozrzuconych gdzieniegdzie chmur. A ja, cóż... ja czułem, że jestem jakiś taki nieziemsko... zakochany.
Być młodym. Być zakochanym. Rozpoczynać kolejny wyjątkowo fajny sezon. Patrzeć na świat niedoświadczonymi oczami młodości. Widzieć w nim więcej możliwości niż zagrożeń. Radości niż smutku. Siedzieć na zagubionej ławeczce parkowej i przyglądać się pięknym, co tam pięknym, uroczym... dziewczynom! Motylom powoli rozwijającym skrzydła urody. Chwytać odurzający zapach chwili. Chłonąć dźwięki wydawane przez rozśpiewany świat. Piski, westchnienia, żale, śmiechy, szepty... Przeżywać z jakąś niepojętą intensywnością najdrobniejsze cząstki czasu łapane w niezgrabne dłonie... Dla jednych to tylko burza hormonów. Naukowa diagnoza i brak skutecznego lekarstwa. Dla innych to część wyjątkowego tortu życia, i to ta najsmaczniejsza. Być młodym! Nawet nie takim pięknym, nie takim bogatym! Młodym i pełnym możliwości. Mieć życie przed sobą.
Ta książka jest o... młodości. Młodości patrzącej zawsze roześmianymi wielkimi orzechowymi oczami. Tym czarownym okresie naszego życia. Okresie wielu fajnych, pierwszorzędnych sezonów. Pełnym uroku nawet wtedy, gdy nie trafia szczęśliwie na najlepszy czas historii. Fascynacji płcią przeciwną. Intensywności przeżyć. Burzy uczuć i burzy myśli. Burzy burz. Wędrujemy z Dannym Smirzyckym ulicami niedużego lecz pięknego prowincjonalnego miasteczka Kostelec. Miasta pełnego urodziwych, wywołujących drżenie serca dziewcząt. Z zadyszanym Dannym. Bo jak tu nie mieć lekkiej zadyszki uganiając się za prawie wszystkimi okolicznymi pannami. Dannym, tonącym w morzu niepewnych możliwości i potencjalnych miłości. Nieporadnym i niezbyt sprytnym, nie całkiem szczerym i niezbyt wyrafinowanym.
Jak za pomocą czarodziejskiego "pstryk" przechodzącym od euforii do bólu, od nadziei do rozpaczy, od radości do smutku. Chodzącą rozterką: Irenka, Marysia Dreslerówna, Karla Weberzanka... a może Maria?! Można być zakochanym po uszy w jednej a jednocześnie głodnym namiętności wzrokiem spoglądać na inne dziewczyny?! Jak widać można.
Nostalgiczna, pełna uroku książka. Miękka w dotyku jak śnieżynka opadająca na rozpuszczone włosy. Utkana z delikatnej pamięci minionych chwil. Wspomnienie młodości przyprawione nutką żalu za tym co minęło. Ulotny obraz pewnej niewinności, która ginie wraz z doświadczeniem, tak, tym życiowym. Zanika skrywana coraz gęstszą i gęstszą mgłą... Nasycona delikatnym humorem. Postaciami naszkicowanymi z życzliwością, wyrozumiałością dla ludzkich wad i przewrotności losu. Sunie się po akapitach jak na "pupolocie" z górki obfitej w muldy. Sporo niespodzianek i śmiechu. Uśmiechów bez nielegalnego przekraczania pewnej granicy zwanej przyzwoitością. Nie jest to może szalony rollercoaster, ale i nie mamy po lekturze zielonej twarzy, ściśniętego żołądka i niebiańskich mdłości. Gniewne pomruki rzeczywistości odzywają się czasem w książce. Wojna, okupacja, śmierć. Ale, tak to już jest, ludzie młodzi żyją w innym świecie. Mimo różnych warunków zakochują się, marzą, planują, drżą i patrzą sobie głęboko w oczy. Takie jest
prawo młodości.
Jest to najlżejsza z przeczytanych przeze mnie książek Skvorecky'ego. I z czystym sumieniem mogę ją polecić wszystkim, którzy lubią coś lekkiego, zabawnego, lekko przewrotnego. Choć więcej przyjemności sprawi prawdopodobnie ta lektura nam podstarzałym, choć ciągle romantycznym, młodzieńcom koło ...estki niż stuprocentowej młodzieży. Ale kto wie?! Szczerze polecam.