Trwa ładowanie...
Informacja prasowa
mikołaj kopernik
10-11-2010 17:21

Mikołaj Kopernik na wesoło

Mikołaj Kopernik na wesołoŹródło: Książki WP
d8nk6vf
d8nk6vf

Mikołaj Kopernik na wesoło? Dzieciom się spodoba?

* Marcin Przewoźniak*: Nie tyle na wesoło, ile – na luzie. Sprzedajemy konkretną wiedzę dobrze podaną i przyprawioną. Kopernik, podobnie jak wiele innych postaci z Panteonu Wielkich Polaków, jest niestety przedstawiany koturnowo i oficjalnie. Tyle w nim życia, co w figurach woskowych z gabinetu Madame Tussaud. Wiadomo, że siedział nocą na wieży, ustawiał instrumenty i badał niebo, a potem wstrzymał Słońce, i tak dalej. Słowem – cyborg, papierowa postać. Aż trudno uwierzyć, że ktoś taki mógł pić wino, tańczyć, brać udział w bójkach czy opowiadać dowcipy. Tymczasem pod portretowym kamuflażem kryje się zdolny lekarz, śmiały myśliciel, pasjonat astronomii, utalentowany dowódca i ekonomista, a nadto – odważny podróżnik. Aż się prosiło, by opisać jego pełne przygód życie i przybliżyć nieco pokoleniom facebooka tę pełnokrwistą postać epoki drewna, żelaza i cegły.

Lubi Pan Kopernika?

* Marcin Przewoźniak*: Zaimponował mi. Mógł wieść bezpieczne i dostatnie życie zakonnego dostojnika, a jednak nie stłumił w sobie awanturniczej żyłki. Poświęcił się nauce w czasach, gdy za nazbyt śmiałe odkrycia człowiek mógł się spodziewać nie zaszczytów i nagrody Nobla, ale trybunału i kata z rozpalonymi cęgami. Czapki z głów przed jego analitycznym umysłem i cywilną odwagą. Zresztą nie tylko cywilną – Krzyżakom się nasz Mikołaj też nie kłaniał, a pełnienie kościelnych i państwowych obowiązków na polsko-krzyżackim pograniczu nie było wtedy zajęciem dla pięknoduchów.

I zapragnął Pan napisać o nim książkę?

* Marcin Przewoźniak*: Pomysł na książkę wyszedł od wydawnictwa. Niemniej siedziało we mnie już wcześniej podświadome pragnienie zmierzenia się z tematem Kopernika. Nie, raczej z odkłamaniem tej postaci… już wyjaśniam, o co chodzi. Wiele lat temu, gdzieś w planetarium warszawskiego Muzeum Techniki w Warszawie, a może to było właśnie w Toruniu, mniejsza z tym, mijałem wycieczkę szkolną. Nauczycielka w tym akurat momencie powiedziała dzieciom coś takiego: „Mikołaj Kopernik długo oglądał kosmos przez lunetę aż wreszcie odkrył, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie na odwrót”. Gdzieś mi ten komunikat stanął między uszami, pałętał się po głowie, powracał natrętnie z dna pamięci. Wreszcie po kilku godzinach dotarło do mnie, co jest nie tak: Przecież teleskop wynaleziono prawie sto lat po śmierci Kopernika, a prawdopodobnie pierwszym naukowym użytkownikiem tego przyrządu był Galileusz, a to już, proszę państwa, jest XVII wiek. Wtedy pomyślałem sobie: „Rany Boskie, ilu rzeczy my
o tym facecie (znaczy o Koperniku) nie wiemy. Nawet tego, w jaki sposób dostrzegł, że Ziemia jest kulą ruchomą, a Słońce – niekoniecznie”.

d8nk6vf

Stąd pomysły na takie właśnie ciekawostki: „Czy Kopernik pluł pod stół?”? A gdzie miejsce na należny szacunek?

* Marcin Przewoźniak*: Szacunku nie tracimy ani na chwilę. Ale to nie znaczy, że mamy udawać, iż facet sprzed 500 lat był dobrze wychowany wedle naszych, XXI-wiecznych standardów. W czasach Kopernika ludzie spluwali pod stół niejadalnymi chrząstkami. Smarkali na ziemię. Robili kupę do nocnika, który potem opróżniało się przez okno na ulicę i biada temu, kto idąc po zmroku nie wołał co chwilę: „idzie się! Idzie!”. Uczeń, który nie nauczył się lekcji brał baty w tyłek. Przesłuchanie podejrzanego zaczynało się od okazania narzędzi tortur (co było humanitarne nad wyraz, bo można było przecież zacząć od „hiszpańskiego bucika”), zaś kąpieli zażywano… w każdym razie nie codziennie. Chciałem zapoznać czytelników z Mikołajem z krwi i kości. Z dostojnym portretem będą obcować w klasach. Dzięki ciekawostkom, anegdotom, nawet przykładom które nauczyciele uznaliby za zbyt kontrowersyjne, mam szansę zapoznania czytelnika z obyczajowością tamtych czasów.

Zaskakujące informacje, zabawne, chwilami karykaturalne ilustracje – na poważnie się nie da? Tylko śmiech, zabawa, zaskoczenie są jedynym sposobem na zainteresowanie dzieci?

* Marcin Przewoźniak*: Niestety, sporo jest racji w tym pytaniu. Aby dotrzeć do młodego pokolenia z przekazem o bohaterstwie i patriotyzmie, Muzeum Powstania Warszawskiego sięgnęło nawet po komiksy i rekonstrukcje walk powstańczych, przypominające niestety radosne zabawy w wojnę. Takie czasy, takie środki przekazu. Opowiadać „na poważnie” da się na pewno. Tylko będzie trudniej. Wszyscy jesteśmy dziećmi masowej kultury obrazkowej. Jeśli nas coś nie zaciekawi, nie zbije z pantałyku, nie zaskoczy – nie ma szans na skupienie naszej uwagi. Jeśli chcemy sprzedać dzieciom solidną porcję wiedzy, nie możemy robić tego w sposób akademicki, podręcznikowy, suchy.

Gdzie znajduje się takie ciekawostki? Bo chyba nie w podręcznikach szkolnych?

* Marcin Przewoźniak*: Zdecydowanie nie w podręcznikach. Tam niestety króluje sztampa. W Internecie także nie. Przygotowując się do napisania „Kopernika” wertowałem oczywiście Internet i z przerażeniem odkryłem, ile na temat naszego astronoma tkwi tam głupstw, przekłamań, błędów rzeczowych i chronologicznych. Wadliwe i fałszywe informacje są bez żenady przeklejane ze strony na stronę, z serwisu na serwis, z tymi samymi literówkami i błędami gramatycznymi, niosąc w świat głupstwa wynikające z niedouczenia i niedbałości ich anonimowych autorów. Internet przydał się jednak ogromnie: korzystając z portali aukcyjnych nakupiłem mnóstwo dobrych książek o Koperniku i dopiero z tych udokumentowanych źródeł czerpałem wiedzę. Co do ciekawostek – to trzeba je wymyślić samemu. Trzeba zadać pytania o nieoczywiste rzeczy związane z bohaterem, a potem szukać na nie odpowiedzi.

Na przykład?

* Marcin Przewoźniak*: Na przykład informacja, powtarzana do znudzenia we wszystkich podręcznikach i czytankach: „Kopernik uzbroił i ufortyfikował zamek w Olsztynie, dzięki czemu miasto odparło krzyżackie ataki.” Okay, Mikołaj był administratorem dóbr kościelnych, miał pod sobą sztab ludzi, dostęp do sporych funduszy. Ale ile to musiało kosztować? Gdyby dziś ktoś chciał uzbroić Olsztyn, kupić kilka armat, moździerzy, karabinów maszynowych i kilka skrzyń broni ręcznej i amunicji (oczywiście pomijając kwestie zezwoleń, koncesji, itp), musiałby wydać co najmniej kilkanaście milionów złotych. A ile wydał Kopernik na włócznie, kusze, proch do armat i same armaty? I jak to się miało do ówczesnych zarobków? Kilka wieczorów poświęciłem na poszukiwania w Internecie odpowiedzi na to pytanie. I znowu: sprzeczne informacje lub dane nie wiadomo skąd wzięte, bo niepoparte żadnym materiałem źródłowym. Odpowiedź przyszła niespodziewanie z książki o średniowiecznym uzbrojeniu wydanej przed
laty w oficynie wydawniczej toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w niszowym nakładzie 400 egzemplarzy. Nie pamiętam już, skąd jeden z nich znalazł się na mojej półce. W każdym razie znalazł się we właściwym czasie i miejscu.

d8nk6vf

Historia o Koperniku nie jest Pana pierwszą książką. Od jak dawna pisze Pan książki dla dzieci? Czy tylko dla dzieci?

* Marcin Przewoźniak*: Dla dzieci piszę od 18 lat. Zacząłem jeszcze na studiach, kiedy to związałem się z tygodnikiem „Pentliczek”. Było to wspaniałe pismo, mądre, zaskakujące, robione przez grupę zapaleńców i profesjonalistów. Niemal wszyscy współcześni najlepsi autorzy i ilustratorzy książek dla dzieci przewinęli się przez tę redakcję. To była niezwykła szkoła dla takiego debiutanta jak ja. To niesamowite, ale autorzy podręczników do dziś wertują w bibliotekach stare roczniki „Pentliczka” szukając dobrych utworów do wykorzystania. Już po czterech latach od debiutu na łamach „Pentliczka” miałem stałe zlecenia od wydawnictw edukacyjnych. Jednak na książkowy debiut musiałem poczekać do 2004 roku.
Co do wieku czytelników – mam w dorobku tylko dwie książki, które nie są adresowane do dzieci: poradnik na wesoło dla młodych rodziców, napisany wspólnie z Marią Szarf oraz lekko zbeletryzowaną historię polskiej mafii, którą pod tytułem „Bajki dla dzieci gangsterów” wydaliśmy z kolegą z redakcji, dziennikarzem śledczym, Rafałem Pasztelańskim.

Kto jest Pana pierwszym czytelnikiem?

* Marcin Przewoźniak*: Pierwszym czytelnikiem okazywał się zwykle redaktor w wydawnictwie, zwłaszcza gdy mój syn jeszcze był zbyt mały. Od kilku lat jednak pierwsze czytanie urządzam właśnie dziecku. Niedawno wyszła moja książeczka nieco edukacyjna – z szalonymi dyktandami. Część z nich wymyślaliśmy wspólnie, a jeśli coś było zbyt trudne, syn krytykował mnie, domagając się „napisania tego po ludzku”. Choć „Kopernika” Rysiek na przykład nie widział. Będzie mieć niespodziankę.

Czyjej oceny boi się Pan najbardziej?

* Marcin Przewoźniak*: Najbardziej boję się, że moje książki mógłbym zobaczyć kiedyś w taniej księgarni w koszu z napisem: „Wszystko po dwa złote”.

d8nk6vf

Skąd pomysły na kolejne książki? Podpytuje Pan syna o jego zainteresowania?

* Marcin Przewoźniak*: Kolega syn jest teraz na etapie fascynacji „Gwiezdnymi Wojnami”, przygodami Jamesa Bonda i Indiany Jonesa. A to już są terytoria eksplorowane przez innych autorów. Pomysły biorą się z wyobraźni, z obserwacji dzieciaków i ich zabaw. Jest jeszcze jedno źródło inspiracji. Kiedy zastanawiam się, jaką książkę sam chętnie bym przeczytał, gdybym był dzieckiem. Dopóki człowiek przechowuje w sobie cząstkę siebie z czasów gdy miał siedem czy dziesięć lat, dopóty może swobodnie wybierać się do krainy zaginionej dla tych, którzy postanowili być nieodwracalnie dorośli.
Ostatnio przeczytałem od deski do deski podręcznik do klasy III mojego syna. Dodajmy - podręcznik dopuszczony do użytku szkolnego przez troje ministerialnych recenzentów w randze doktorów. I szlag mnie jasny trafił! Tyle w nim znalazłem błędów rzeczowych, językowych oraz zwykłych idiotyzmów, że zapragnąłem napisać podręcznik samemu – taki porządny i rzetelny. W tym momencie mogę powiedzieć, że lektura wpłynęła na moje plany twórcze.

A po jakie książki Pan sięga najchętniej?

* Marcin Przewoźniak*: Uwielbiam historię Średniowiecza i II wojny światowej, rosyjskie powieści oraz fantasy w wykonaniu Terry’ego Prattcheta i Andrzeja Sapkowskiego. Nie stronię też od literatury sensacyjnej, „zabili go i uciekł” w stylu „Pulp Fiction”. Ale proszę zwolnić mnie z odpowiedzi na pytanie, czy to się przekłada na moje własne pisanie. Wolałbym nie wiedzieć, czy się przekłada i w jakim stopniu…

Czy „Kopernik” będzie mieć kontynuację?

* Marcin Przewoźniak*: Gdyby miała to być seria, kolejna książka o nietuzinkowej, niezwykłej postaci, jest już złożona w wydawnictwie. Mam też pomysł na opisanie w stylu „Kopernika” dwóch innych podręcznikowo-koturnowych Polaków, którzy byli niezwykłymi osobowościami, a szkoła sprowadziła ich do roli papierowych hasełek. Nazwisk na razie nie ujawniamy, dopóki nie wyjadą z drukarni, uwidocznione na okładkach książek.

Książka Mikołaj Kopernik. Chłopak, który sięgnął do gwiazd ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa.

d8nk6vf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d8nk6vf