Kłamstwo w chorobie
Pacjentka około czterdziestoletnia, mająca małe dzieci, chcąca żyć, świadoma nowotworu jelita grubego, śródoperacyjnie otworzona i zamknięta (bo okazało się, że jest gorzej, niż lekarze myśleli), pokładająca ogromną nadzieję w tej operacji. Jeżeli zabieg się uda, wszyscy skaczą i krzyczą: "Cudownie!". Jeśli nie, to lekarz przeważnie chowa się za papiery i mówi: "Wie pani, usunęliśmy część masy patologicznej, wyślemy wycinki do badania histopatologicznego, poczekamy". Rodzina wpada w przerażenie i decyduje: "Nie mówimy mamie, bo ona się załamie".
I zaczyna się powtarzanie: "będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze"... Pacjentka czuje się po operacji lepiej, brzuch się zrósł, wszyscy mówią, że będzie świetnie. Ona coś podejrzewa albo coś niepokojącego wyczytała w wypisie, ale chce wierzyć w wyzdrowienie. Raz wkręciwszy się w chorobie w kłamstwo, będziemy musieli się w nie wkręcać w nieskończoność. Co powiemy tej pacjentce, kiedy jej stan zacznie się pogarszać? Będziemy mówili, że kolejka się przesuwa, że NFZ nie refunduje chemii, że miała być kolejna operacja, ale ją nagle odwołano... Wiecznie coś będziemy musieli wymyślać.