Na co komu filozofia, zwłaszcza gdy jest to klasa maturalna i to we francuskim liceum? Na co filozofia w ogóle? Po co? Żeby pamiętać setki nazwisk filozofów, tytuły ich dzieł i główne nurty? Chleba z tej wiedzy nie będzie. „Możecie przez większą część życia unikać filozofii, ponieważ można bez niej żyć. Tak jak można żyć bez przyjaźni, bez miłości, bez sztuki, bez muzyki. To możliwe, ale smutne”. Autor nie przekonuje, że wiedza filozoficzna jest konieczna. Wręcz przeciwnie – rzuca ogólne hasła, np. pyta, czy można żyć bez komórki, a następnie rozwija temat w nawiązaniu do wybranych dzieł filozofów, zarówno tych klasycznych, jak Platon czy Kant, jak i współczesnych, najczęściej francuskich (akurat istota życia z komórką jest podkreślana przez niemieckich filozofów i ich tezę, że „medium komunikacji izoluje”).
Co z tej książki wynika, oprócz nabycia biegłości w udowadnianiu własnych tez w maturalnej pracy pisemnej z filozofii? Sporo. Każdy z rozdziałów jest bogato wyposażony w teksty źródłowe, opatrzone w notki biograficzne ich autorów. Ale skoro jest to antypodręcznik, to o czym było? Na przykład o cynicznym naturalizmie, choć autor pyta przewrotnie, dlaczego żaden z uczniów nie onanizuje się na podwórku szkolnym, na oczach innych uczniów. Jest o platońskim idealizmie, gdy uczniowie dowiadują się, że nawet pisuar może zostać dziełem sztuki. Kantowski moralizm był pokazany na przykładzie rozdziału, w którym autor pytał, czy jego czytelnicy byliby w stanie powiedzieć swojej sympatii, że ją zdradzili. Przestrzega, że jeśli podpisało się regulamin szkoły, to nie ma już sensu buntować się przeciwko bzdurnym przepisom. I daje szereg innych, przydatnych w życiu codziennym, rad, które okazują się być filozoficznymi wywodami.
Dowiadujemy się, że technika jest zawsze narzędziem dominacji (aha!), że homo sapiens będzie zastąpiony przez homo artifex, czyli człowieka uprawiającego jakąś sztukę. Dlaczego? Choćby dlatego, że żyjemy w erze natłoku informacji, gdy nie czytamy, chociaż paradoksalnie coraz więcej się publikuje, ale jakość tych informacji jest coraz gorsza. Ale technika może być także błogosławieństwem, bo pozwala nam zachować w sposób niemal namacalny pamięć o wszystkich tych, którzy umarli, zachować ich wizerunki na fotografiach czy w filmach. I to wszystko jest filozofia, bez której można żyć, chociaż będzie to życie dosyć ubogie.