Dziewiętnastowieczna „śmierć Boga" poprzedziła dwudziestowieczną „śmierć człowieka", stwierdzi niejeden znawca współczesnej humanistyki, kojarząc ze sobą Fryderyka Nietzshego i Michaela Foucault.Kontrowersyjny francuski myśliciel zdobył wielką sławę w latach sześćdziesiątych, głównie za sprawą pracy zatytułowanej * Słowa i rzeczy*, jednej z najgłośniejszych rozpraw ubiegłego stulecia. Książki, która w całości została przełożona na język polski dopiero pięć lat temu. Sztandarowe dzieło Foucualta, jak sobie przypominam, uchodziło wśród grona interesujących się poststrukturalizmem studentów filozofii i innych kierunków humanistycznych za niezwykle cenną zdobycz. W końcu bowiem na rodzimym rynku ukazała się rozprawa, którą wielu od lat namiętnie cytowało i uwielbiało; a wielu szanownych profesorów zbywało złośliwościami, co nie znaczy, że inne prace francuskiego filozofa nie były wcześniej
znane w naszym kraju. Można się o tym przekonać, poszukując bibliografii traktujących o tak różnych sprawach jak dyskursy, szpitale, więzienia, szaleństwo, czy wreszcie seksualność; nad którą słynący z radykalizmu autor pracował w ostatnich, ośmiu latach swojego życia.
Historia seksualności sprawia wrażenie dzieła niespójnego, gdyż składająca się z trzech części praca jest w zasadzie pęknięta na dwa niedokończone projekty. Pisana jeszcze w latach siedemdziesiątych „Wola wiedzy" podważa tak zwaną hipotezę represji, bez której trudno sobie wyobrazić europejskie myślenie na temat seksualności, a przede wszystkim psychoanalizę. Jak francuski myśliciel ocenia zwierzenia na kozetce, zastanawiając się, w jaki sposób człowiek Zachodu zaczął siebie postrzegać jako podmiot ukrytych, wymagających interpretacji pragnień? Czyż nie dostrzega w twierdzeniu, iż istotą człowieczeństwa jest jego seksualność kreciej roboty chrześcijaństwa, które narzucając wyśrubowane standardy w dziedzinie seksualności doprowadziła nie tylko Europejczyków do erotycznej obsesji, w której nakaz milczenia związał się ściśle z przymusem wyznawania? Przesłanie pracy wydaje się oczywiste; słynna kozetka stanowi współczesne wcielenie konfesjonału, jak na mój gust, sprawiając wrażenie ciekawie zaaranżowanej
kłótni w nietzchańskiej rodzinie, zakładającej, iż wnętrze człowieka nie jest niczym ponadto, niż niemożnością wyładowania na zewnątrz pragnień.
„Użytek z przyjemności" i „Wola wiedzy", czyli kolejne części książki traktują kolejno o refleksji moralnej na temat seksualności, powstałej w Grecji w okresie klasycznym oraz dwa wieki po Chrystusie w Imperium Rzymskim. Pomijając rzecz jasna komentarze do dzieł kanonicznych takich, jak platońskie dialogi, czy też etyczne wywody Arystotelesa, autor nie mało miejsca poświęca tekstom przeznaczonym dla przeciętnej klienteli, takim jak chociażby sennik Artemidora, co pozwala nie tylko dowiedzieć się, w jaki sposób antyczni mężowie powinni się byli prowadzić, aby realizować „estetykę egzystencji", lecz w jaki sposób prowadzili się w rzeczywistości. Czyżby Foucault pod koniec życia zamienił się w kogoś, kto z rumieńcem na twarzy przekazuje współczesnym doniesienia o orgiach starożytnych, starając się za wszelką cenę zdać egzamin z rzetelności ze spisywania dziejów? Nic bardziej błędnego, szczegółowa analiza tekstów źródłowych służy bowiem między innymi do porównania ze sobą tego, w jaki sposób seksualność
problematyzowali poganie, chrześcijanie, czy też ludzie współcześni, nie wahając się skonfrontować postaw wypracowanych w cywilizacji śródziemnomorskiej z orientalnym ars amandi reprezentowanym przez Chiny.
Czy ponowne wydana w języku polskim Historia seksualności stanie się wydarzeniem na miarę nadwiślańskiego debiutu * Słów i rzeczy? Wydaje się, że raczej nie, co nie zmienia faktu, że mamy tu do czynienia z jedną najważniejszych książek jednego z najbardziej kontrowersyjnych intelektualistów dwudziestego stulecia, która z pewnością zasługiwała na kolejną, bardziej atrakcyjną edycję. Z pewnością ostatnia książka Foucalta nie jest dziełem doskonałym, perfekcyjnie zrealizowanym planem, jakim by była, gdyby filozof poprzestał na rozwijaniu wniosków zawartych już w „Woli wiedzy". Czyżby niedoskonałość realizacji nie urągała autorowi? *Tego nie wiem, może za to przynieść korzyść czytelnikowi, który nie tylko zaznajomi się z opracowanym tematem, lecz również nie omieszka spojrzeć na myśliciela i pisarza, którego liczne eksperymenty, uczyniły go tym, kim był; i który nie mógł być sobą, gdyby
siebie samego nie kwestionował.