„Zabudowania posesji uległy znacznemu zniszczeniu podczas powstania 1944 roku. Dzisiaj na ich miejscu znajduje się parking na tyłach domu towarowego.”
„Drewniany budynek zniknął stąd po I wojnie światowej, przyuliczny dom zaś został zniszczony podczas walk o Starówkę w sierpniu 1944 roku. Resztki ruin rozebrano po wojnie. Dzisiaj w tym miejscu jest trawnik.”
„Podczas powstania 1944 roku spłonął, ale mury jego były nienaruszone. Stały wiele lat po wojnie. Rozebrano je, „bo kolidowały” jakoby z nowoczesnym, tak tu niewłaściwie usytuowanym, osiedlem mieszkaniowym.”
„Wraz z zagładą getta zniknęły. Nie ocalała nawet ich fotografia. Ślad po tych budynkach pozostał jedynie w zapisach archiwalnych.”
Zaczyna się mało optymistycznie – wyburzone, zniszczone, rozebrane, najczęściej podczas powstania warszawskiego w 1944 roku, ale także po powstaniu w getcie czy tuż po wojnie. Mowa o budynkach, które kształtowały wizerunek stolicy Polski. Ale takiej Warszawy już nie ma i dla większości z nas nigdy nie było, bo jesteśmy za młodzi, żeby o takiej pamiętać. Dlatego książka Marka Kwiatkowskiego, pełna historii i archiwalnych zdjęć Warszawy, pozwala pokochać miasto, które pozostało jedynie na zdjęciach.
Gawędy warszawskie są pełnymi uroku historiami o budynkach, architektach, którzy z całą pewnością dany obiekt „popełnili”, ale i o tych, którym się jedynie przypisuje autorstwo niektórych budynków. Zapoznajemy się także z kolejnymi właścicielami nieruchomości, poznajemy ich perypetie, także problemy finansowe, które powodowały zmiany właścicieli.
Autor sugeruje, że nie tylko współcześnie prowadzi się dziką politykę architektoniczną w stolicy. Podobny los podzieliły kamienice w przeszłości, gdy przestawały pasować do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. W przeszłości również zdarzało się, że obok niskich budynków budowano supernowoczesne jak na ówczesne czasy kamienice, zdecydowanie wyższe niż otoczenie.
Kwiatkowskiego boli, że cała Warszawa z jej pięknem architektonicznym, jest upstrzona reklamami, które usytuowane są w Śródmieściu na wiekowych budowlach. Dlatego mamy dziwne miasto – jedna strona Warszawy straszy reklamami i Pałacem Kultury, a druga - resztkami Jarmarku Europa. Ale mimo tego to dwie części tego samego miasta, które się kocha albo nienawidzi.
I jakoś z tym musimy żyć, spoglądając na Stare Miasto z wysokości Pragi. Bo Pałac Kultury chwilowo stoi, ale jest nadzieja, że kiedyś jakiś architekt podejmie decyzję i... nawet status zabytku go nie obroni przed wyburzeniem.