Szarlatani i mistrzowie
300-400 lat temu europejscy misjonarze zarzucali chińskim mistrzom szarlatanerię.Diagnozy stawiane na podstawie prymitywnych badań, praktycznie bez użycia sprzętów, przyrównywane były do zmyśleń wróżbitów. Chińscy medycy nie mogli np. zbliżać się do pacjentek. Kobiety informowały ich o miejscu i rodzaju dolegliwości zza parawanu. Dotyk ograniczony był do badania tętna wysuniętej poza zasłonę ręki. W innych wypadkach, tych, które nie natrafiały na barierę konwenansu, przeciwnie: badania wydawały się przesadnie rozbudowane.
Sposób badania pacjentów i stawiania diagnozy przez lekarzy medycyny chińskiej nie zmienił się istotnie od czasu powstania Kanonu medycyny Żółtego Cesarza (III w. p.n.e.). Badania te nadal obejmują wiele czynności budzących zastrzeżenia lekarzy europejskich, którzy mieli okazję zapoznać się z nimi poza wielkomiejskimi szpitalami i instytutami naukowymi, gdzie personel medyczny przeważnie posiada także znajomość medycyny europejskiej.
Wynika to z faktu, że zdecydowana większość lekarzy tradycyjnej medycyny chińskiej (szczególnie obsługująca ludność wiejską, czyli 80% ludności Chin) nie miała przez dłuższy czas możliwości i być może także zachęty do podpierania diagnoz wynikami analiz i badań specjalistycznych. O integracji obu szkół mówiło się od dawna, jednakże trzeba pamiętać, że w latach rewolucji kulturalnej wszelkie kontakty naukowe chińskich lekarzy z zagranicą zostały zawieszone, a praktycznie wznowiono je dopiero w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku.