Czy dla dziejów świata było ważne, na którym boku sypiał Aleksander Macedoński? A może to, czy Mahomet był mańkutem? Czy żylibyśmy teraz w innym świecie, gdyby Robespierre’owi psuły się zęby? Jakie to ma znaczenie, skoro wszyscy znamy wymienione postaci, pamiętamy i doceniamy ich ważność dla historii z zupełnie innych ról, zasług czy zbrodni. Wydawać by się mogło, że powyższe pytania mogą ledwie wywołać uśmieszek na twarzy, posłużyć jako anegdotka, okrasa dla rozrywki biografa tych postaci, a czytelnikowi dać chwilę wytchnienia w trudzie brnięcia przez życiorysy i wielkość bohaterów.
Zrozumiałym jest bowiem fakt, że osobnik podbijający wielkie imperium perskie, założyciel wielkiej religii czy najważniejszy z francuskich rewolucjonistów doczekają się swoich biografii. Ich życie zostanie prześwietlone, po wielokroć opisane, zanalizowane pod różnymi kątami – doczekają się swoich piewców, ale i wrogów, którzy włożą wiele trudu w ich zdyskredytowanie. Również czytelnicy łapczywie rzucą się na powstałe życiorysy, z ciekawości, z żądzy wiedzy lub dla zwykłej rozrywki. Nikt nie widzi w tym niczego zdrożnego.
Alain de Botton, umysł świeży i przewrotny, odwrócił tę sytuację. Zapytał – co może dać światu znajomość żywota Isabel Rogers. Kto zacz – wypada zapytać, czym zasłużyła się dla społeczności ludzkiej owa młoda Brytyjka, że doczekała się swojego biografa. Gdyby przyjąć zwykłą w takich przypadkach miarę – niczym. Urodziła się w zwyczajnej rodzinie, miała przeciętne dzieciństwo, szkołę ukończyła bez problemów, podobnie jak uniwersytet. Pracuje jako urzędniczka, miała chłopaków, narzeczonych i kochanków, jadła, piła, bawiła się, czytała. Słowem – dwudziestopięcioletnia dziewczyna, jakich wiele. Cóż więc przyciągnęło do niej uwagę młodego pisarza?
Ano właśnie ta niemal idealna przeciętność. De Botton inteligentnie, gustownie, szarmancko, mądrze i wielce zabawnie kreśli postać Isabel, ale tak naprawdę opisuje wiele zwykłych młodych kobiet, dając tym samym, pars pro toto, obraz współczesnej damskiej obyczajowości widziany oczyma filozofa. Gdyby jednak tylko o to chodziło mielibyśmy do czynienia z miałką produkcją, jakich pełno w kinach i księgarniach. Tymczasem de Botton zmaga się materią tematu na wielu płaszczyznach: prócz obyczajowej i socjologicznej bawi się w psychoanalityka wskazując nam w sposób bardzo przystępny i skrzący się dowcipem niełatwe relacje Isabel z otoczeniem oraz z samą sobą, ale również jego jako biografa z obiektem swego dzieła. Mało tego, nieobce mu są rozważania literaturoznawcze – swe obserwacje przeplata analizami sposobu pisania biografii i szukaniem takich cech gatunku, które najlepiej pasowałyby tak do Isabel, jak i autora.
Polski tytuł W stronę Isabel nieco nachalnie nasuwa skojarzenie z tytułem pierwszej księgi W poszukiwaniu straconego czasu, podczas gdy angielski oryginał brzmiący Kiss & Tell (Całuj i opowiadaj) tchnie frywolnością. Właściwie cała książka mieści się w tak ograniczonym zakresie – od trudnego i intelektualnego Prousta do współczesnych, obyczajowych komedyjek romantycznych. De Botton świetnie potrafi przejść jednym zdaniem, jednym akapitem od ważnych, erudycyjnych i precyzyjnych rozważań do trywialnych zdarzeń, jakimi wypełnione jest nasze codzienne życie, z emfazą i pieczołowitością godną lepszej sprawy uwiecznione przez autora. Szczególnie imponuje egzemplifikacja - dobór dykteryjek i sposób ich przedstawiania godzien jest Sokratesa, z jego bezlitosnym poczuciem humoru i przebiegłością retoryczną. Wszak ateński filozof nad wyraz często błahostki przekształcał w przykłady uniwersalne, które stały się tak ważne dla naszej kultury. Czy de Botton ma szansę stać się podobnym Grekowi mędrcem? Być może, a
pierwsze kroki zostały uczynione. I co chyba najważniejsze – są one szalenie atrakcyjne dla czytelnika.