Mąż uzależnił ją od Demerolu. Opisała swoją gehennę
Książek na polskim rynku ukazuje się tak dużo, że łatwo się pogubić. Co z ostatnich miesięcy warto w szczególności przeczytać? Oto druga część naszej skromnej listy, na której znajdziecie m.in. mocny reportaż, niezwykłe powieści na pograniczu gatunków, klasyczne opowiadania pisane wierszem, poezję oraz jedyne w swoim rodzaju pamiętniki.
Nasz tekst jest obarczony pewnymi ograniczeniami. W końcu gdybyśmy chcieli wymienić wszystkie ciekawe książki ostatnich miesięcy, to musielibyśmy wypisać kilkadziesiąt pozycji przynajmniej. Ale jesteśmy przekonani, że poniższa lista skrywa wiele dobrego. Zobaczcie drugą część naszych rekomendacji. Pierwszą znajdziecie pod tym adresem.
William T. Vollmann – "Centralna Europa" (wyd. W.A.B.)
Cieszyć może fakt, że w końcu doczekaliśmy się w naszym kraju powieści tego cenionego amerykańskiego autora. Jak można przeczytać w opisie, to "blisko 40 opowieści połączonych w nazistowsko-sowieckie pary i podporządkowanych jednoczącej metaforze centrali telefonicznej". Na kartach powieści pojawiają się m.in. Lenin, Krupska, Szostakowicz, Hitler czy Stalin, a zakres historyczny wydarzeń rozpięty jest między 1914 a 1975 r.
Vollmann z niezwykłą finezją sfabularyzował losy znanych postaci historycznych. Choć generalnie trzymał się faktów, to pełno tu wymyślonych anegdot, które mają oddać różne aspekty ich natury. Czyta się to wyśmienicie, bo styl pisarza jest angażujący i empatyczny.
Czasem zdarza mu się wpaść w barokowe słownictwo, ale nie znajdziemy tu odlotów w stylu Thomasa Pynchona. Vollmann niczym dobry historyk pokazuje nam XX-wieczną Europę, która musiała zmagać się z dwoma totalitaryzmami. To grube tomiszcze, ale warte waszych pieniędzy.
Tove Ditlevsen – "Trylogia Kopenhaska" (wyd. Czarne)
To kolejna rewelacja, na którą przyszło nam trochę poczekać (oryginały powychodzą w latach 1967-1971). Duńska pisarka w swojej wybitnej trylogii opisała w bolesny sposób kolejne etapy swojego życia – dzieciństwo w ubogiej rodzinie, niespokojną młodość i dorosłość pełną nieudanych związków i wyniszczającego uzależnienia od opioidu.
Rzadko ma się do czynienia z pamiętnikami tak bezkompromisowo szczerymi. Ditlevsen nie pisała w skomplikowany sposób, ale jej proza jest jak cięcie brzytwą. Niektóre z poetyckich obrazów, jakie stworzyła w trylogii, zadziwiają mocą wyrazu i precyzją. Gdy dojdziecie w końcu do trzeciej części, to będzie wstrząśnięci tym, co się działo w życiu Dunki. Zwłaszcza gdy przeczytacie, co robił jej mąż, który sprowadził ją na drogę uzależnienia. Jej koniec był smutny - popełniła samobójstwo w wieku 58 lat.
Robert Kolker – "W ciemnej dolinie. Rodzinna tragedia i tajemnica schizofrenii" (wyd. Czarne)
Do powyższej Ditlevsen warto dorzucić inną pozycję od Czarnego. Ten reportaż o rodzinie Galvinów robi mocne wrażenie z racji tego, że sama historia wydaje się wręcz nieprawdopodobna – aż sześciu synów Dana i Mimi zachorowało na schizofrenię. Kolker nie tylko opisuje tragedią Galvinów, ale też przedstawia dzieje psychiatrii. Mamy tu interesujące fragmenty o pierwszym przypadku schizofrenii czy teoriach Freuda i Junga. Przy okazji autor nakreślił też wiarygodny portret powojennej Ameryki.
Marlon James – "Czarny lampart, czerwony wilk" (wyd. Echa)
Marlon James to urodzony na Jamajce pisarz, który nie może narzekać na uznanie – jest m.in. laureatem Bookera. Jego ostatnia powieść to jedyne w swoim rodzaju fantasy, czerpiące z afrykańskiej historii i mitologii. Styl pisarza jest gęsty i dosadny – sporo w jego powieści brutalności i seksu.
To przy tym rzecz, która jest ponadgatunkowa, bo napisana momentami, jakby była literaturą wysoką. Mówi się, że powieść Jamesa, w której tropiciel próbuje odnaleźć zaginione dziecko, to afrykańska wersja "Gry o tron". To dobra zachęta, choć dzieło Jamajczyka jest zupełnie inne.
Juan Gabriel Vasquez – "Kształt ruin" (wyd. Echa)
A to drugi znakomity strzał wydawnictwa Echa w tym roku. Przemówi przede wszystkim do fanów takich pisarzy jak Mario Vargas Llosa czy Gabriel Garcia Marquez. Vasquez z dużą swadą snuje w swojej powieści różne teorie spiskowe, opierając akcję m.in. na prawdziwym zamachu na znanego kolumbijskiego męża stanu. "Kształt ruin" jest też powieścią wyrażającą miłość do literatury, co tylko podnosi jej wartość. Jak już wsiąknięcie w tę historię, to na dobre.
Geoffrey Chaucer – "Opowieści kanterberyjskie" (Biblioteka Śląska)
To po "Ulissesie" bodaj drugie największe wydarzenie translatorskie w tym roku. Słynne "Opowieści kanterberyjskie" po raz pierwszy zostały wydane w kompletnym przekładzie na nasz język. Dość powiedzieć, że jest to jedno z największych arcydzieł średniowiecznej poezji, w którym Chaucer w fantastyczny sposób wysnuł wszelakiej maści opowieści, pełne humoru i ironii. W barwny sposób odmalował w nich m.in. portret ówczesnego społeczeństwa angielskiego.
Jeśli myślicie, że nie ma absolutnie sensu czytać dzieła z XIV w., to jesteście w błędzie. Tłumacz Jarek Zawadzki zrobił wszystko, by język oryginału nie był przesadnie archaiczny – wersy są soczyste, czasem mają nawet rytm, którego nie powstydziliby się raperzy. Przy okazji książka jest pięknie wydana – w środku znajdziemy m.in. dużej urody ilustracje. Rzecz obowiązkowa na każdej półce.
Andrzej Kopacki – "21 wierszy w przekładach i szkicach" (wyd. Officyna)
Na koniec coś dla fanów niemieckojęzycznej poezji. Andrzej Kopacki przełożył dwadzieścia jeden wierszy i opatrzył ich polskie wersje komentarzem. Mamy zarówno Goethego, Rilkego czy Brechta – taka różnorodność w kwestii autorskich głosów bez wątpienia dobrze się sprawdza.