3335 domów publicznych
Wyższe warstwy społeczeństwa hołdowały rygorystycznej wiktoriańskiej moralności, która w kreowała żonę na aseksualną matronę, sprawującą pieczę nad płomieniem domowego ogniska, czystą i nieodstępną. Wzorem dla pań z dobrych domów była sama królowa, która po śmierci małżonka Alberta w 1861 r. wycofała się z wielu sfer życia publicznego. Kontakty towarzyskie, zwłaszcza damsko-męskie, stały się mocno sformalizowane i oficjalne, a za szczególnie niepożądane uważano otwarte okazywanie uczuć i emocji. Jakiekolwiek konotacje erotyczne w trakcie tych kontaktów uchodziły za nieprzyzwoite. Oczywiście mężczyźni dostosowywali się do wymogów tych konwenansów, ale wcale nie mieli ochoty rezygnować z zaspakajania swoich potrzeb seksualnych. Aby pogodzić jedno z drugim, po prostu posługiwali się podwójną moralnością.
Przeraźliwa nędza jednych grup społecznych i zapotrzebowanie na "usługi seksualne" ze strony innych grup skutkowały tym, że w Londynie kwitła prostytucja. Proceder ten przyjął tutaj wówczas największe rozmiary w dziejach Europy. Według badającego temat lekarza w 1858 r. w Londynie działało 3335 domów publicznych. Oprócz tego prostytutki można było spotkać w każdym z pięciu tysięcy działających w mieście szynków, knajp i spelunek oraz bezpośrednio na ulicy. Znawcy tematu twierdzą, że nawet co dziesiąta mieszkanka ówczesnego Londynu zarabiała prostytucją na życie. Daje to zatrważającą liczbę nawet dwustu tysięcy kobiet zmuszanych do nierządu.