Marzyła o karierze aktorki. Trafiła do porno i domu publicznego
Eva Minge w swojej powieści "Gra w ludzi" zabiera nas do świata blichtru, płatnego seksu i grupowych orgii. To historia Anny, która wnika w strukturę międzynarodowej grupy bogatych mężczyzn szukających podniet i wykorzystujących naiwność młodych kobiet. Traktują je jak pionki w swojej grze, ale Anna doskonale zna jej zasady.
Dzięki uprzejmości wyd. Prószyński i S-ka publikujemy fragment powieści autorstwa Ewy Minge inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami pt. "Gra w ludzi", która ukaże się 23 sierpnia.
Anna pogłaskała swojego niedawnego wroga po głowie i pomyślała, że często to, co wydaje nam się złe, jest zwyczajnie skomplikowane, że czasem los nie daje nam możliwości wyboru, a strach rzuca w miejsca, w których jesteśmy poniekąd z przymusu, bo w danej chwili nie widzimy innego wyjścia.
– Opowiem ci teraz, choć boli mnie głowa i mdli mnie po narkozie.
– Nie, nic mi teraz nie opowiesz. Na kilka minut wyjdę, nie stresuj się, zostawiam tu torebkę, zaraz wrócę.
Anna wyszła, zostawiając przerażoną Magdę, autentycznie bojącą się o swoje życie. Poszła do pokoju pielęgniarek – miejsca doskonale jej znanego. Jeszcze rok temu był to oddział mamy – rządziła tu niepodzielnie, kochana przez cały personel i pacjentów.
Anna delikatnie zapukała i weszła.
– Anusia! A co ty tu robisz?! – Jedna z pielęgniarek zerwała się na równe nogi, witając serdecznie dziewczynę.
– Pani Stasiu, Bóg mi tu panią zesłał – odetchnęła z ulgą Anna.
Stasia była cudnym człowiekiem. Długie lata pracowała na oddziale, a krzepy i odwagi mógłby jej pozazdrościć niejeden facet. Trudni pacjenci dla niej nie istnieli, ba, na swoich plecach dźwigała dwadzieścia lat obłożnie chorego męża i zawsze była gotowa do pomocy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Esmeralda Godlewska ujawnia, które celebrytki są według niej "dziewczynami z Dubaju"!
– Pani Stasiu, jest tu na oddziale moja koleżanka. Czy mogę ją pani pokazać?
– Ależ oczywiście, moje dziecko.
– Musi jednak pani wiedzieć, że grozi jej niebezpieczeństwo. Ja nie mogę siedzieć tu całą noc, dlatego pani musi mi pomóc i przypilnować, żeby nikt w nocy nie wszedł i nie zrobił jej krzywdy.
– Aniu, czy ty jesteś trzeźwa?!
– Jestem jak nigdy wcześniej i błagam o zaufanie. Ta dziewczyna mówi, że spadła ze schodów, ale ja wiem, że ją pobito.
– Aniu, dziecko, natychmiast trzeba to zgłosić i wezwać policję!
– Nie, nie możemy teraz, bo jej zaszkodzimy jeszcze bardziej. Zrobimy to później. Proszę mi tylko pomóc, aby tej nocy nie była sama.
Stasia kiwnęła głową na zgodę, podejrzewając, że Anna straciła rozum i lepiej z nią teraz nie dyskutować. Kiedy jednak weszły do pokoju dziewczyny, zaczęła mieć wątpliwości co do zdrowia psychicznego obu.
– Anka, gdzie byłaś? Błagam, nie zostawiaj mnie! On znowu tu przyjdzie i może zrobić tak, że nigdy nikomu już nic nie powiem. Oni wiedzą, że ja wiem, jak było naprawdę, i wczoraj, jak mnie kopał, to mu wykrzyczałam, że podam wszystkie nazwiska policji, i jeszcze…
– Co ona mówi?
Stasia usiadła na krześle, a Anna na brzegu łóżka. W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Tomasz, ochroniarz Piotra. Zaskoczony widokiem Anny spojrzał złowrogo.
– Ooo, cześć… – przywitała się Anna, aby wyprzedzić wszelkie pytania. – Słuchaj, jest mi tak przykro, że to przeze mnie wczoraj Magda wywróciła się i połamała. Tyle razy jej mówiłam, żeby nie chodziła do pracy w tych szczudłach… Ona teraz nawet nie chce moich przeprosin. Zadzwoniła po pielęgniarkę i kazała mnie wyrzucić.
– Tomasz, natychmiast wyrzuć tę dz...ę! Nie chcę jej widzieć! Przez nią wylądowałam w szpitalu!
Tomasz wziął Annę mocno za ramię i wyprowadził z sali. A zamykając drzwi, syknął:
– Spie...laj…
Zeszła na dół i ukryła się w damskiej toalecie blisko drzwi wyjściowych, żeby kontrolować sytuację. Po kilku minutach usłyszała kroki i głos ochroniarza:
– Tak, szefie, teren czysty. Nikt niczego nie podejrzewa. Ruda jest pewna, że to jej wina, a młoda trzyma naszą wersję. Może szef spokojnie spać. No tak… Ha, ha, ha! Szef to tam nie sypia. A nada się? To dobrze, Siergiej wie, co najlepsze. Zawsze ma dobry towar.
Anna odczekała chwilę i pobiegła z toalety prosto do sali Magdy. Zastała tam zapłakaną dziewczynę w ramionach Stasi.
– Aniu, dziecko, teraz wszystko rozumiem. Idź do domu, a ja tu wszystkiego dopilnuję. Jutro będziemy martwić się, co dalej.
– Chyba uwierzyli, że ich nie sypniesz. Podsłuchałam rozmowę telefoniczną Tomasza z Piotrem. Jednak mogą się bać całej twojej wiedzy, a ta – jak się domyślam – jest szeroka…
– Nie jesteś w stanie nawet wyobrazić sobie tego, co ja wiem. Ale idź teraz do domu, dziękuję za wszystko i proszę, uważaj na siebie.
Anna czule popatrzyła na Magdę i posłała jej powietrznego buziaka, tak jak robi to jej synek.
– Pa, do jutra. Będę po pracy.
Anna padła na łóżko, ale nie mogła zasnąć. Przed oczami galopowały jej obrazy z ostatnich dwóch dni. Na przemian: dziwne przebudzenie matki i kryminał z szefem w roli głównej. Facet zawsze wydawał się podejrzany, ale do głowy by jej nie przyszło, że aż tak zagmatwane jest życie Magdy. Dziewczyna była piękna, choć mocno humorzasta, no i stosunkowo młoda w porównaniu z czterdziestoletnią Anną. Miała w sobie coś z nimfetki i wampa zarazem. Czasami była spokojna, powściągliwa w słowach i gestach czy doborze garderoby, a nawet miła dla pracowników i mimo młodego wieku dobrze zarządzała personelem. W tym wydaniu wszyscy ją lubili. Ale tak się prezentowała niestety tylko wtedy, gdy nie było szefa. Kiedy ten się pokazywał, wkładała wyzywające, kiczowate ciuchy i niebotyczne obcasy, a makijaż dopełniał jej obrazu – i wyglądała jak tania prostytutka. Stawała się nerwowa i pracowała krócej.
Jeden z dwóch chłopaków zatrudnionych w sklepie mówił, że widywał ją czasem, jak wsiadała do samochodu szefa, wystrojona jak kobieta z wyższych sfer i takiegoż portfela. Mieszkał nieopodal zamkniętego osiedla Magdy. Podobno często czekała na szefa pod bramą, paląc nerwowo papierosa. Było to dziwne, bo w pracy nikt nigdy nie widział jej z papierosem, więc te opowieści o markowych ciuchach i szefie w garniturze wszyscy brali za fantazje Grześka, bo lubił zwracać na siebie uwagę. Jedyną osobą, która nigdy nie naśmiewała się z Grześka, była Bożena. Ale zawsze podczas tych opowieści znikała. W ogóle Bożena była dziwna i nie utrzymywała z nikim kontaktu.
No a teraz opowieści Grześka nabierały innego znaczenia. Ale do czego Magda jest zmuszana? Bo tego, że do czegoś jest, Anna była pewna.
Dzień w pracy minął szybko. Była promocja, mnóstwo klientów i brak czasu na myślenie. Pracownicy po kątach opowiadali sobie niestworzone historie, patrząc ukradkiem na Annę, najpierw wyrzuconą z hukiem, a później przyjętą z powrotem do pracy. Po zakończeniu zmiany Anna pojechała prosto do szpitala. W autobusie znów spotkała mężczyznę z wczoraj. Ukłonił się i szeroko uśmiechnął. Zarumieniona, odwzajemniła uśmiech, myśląc, iż dzisiaj nie pomalowała rzęs i nie włożyła maskującej sukienki, tylko spodnie uwypuklające grube uda. Wciągnęła brzuch, wyprostowała się i odwróciła do okna. Mężczyzna wysiadł tam, gdzie wczoraj. Ale spojrzał na nią za oknem i pomachał. Zrobiło jej się ciepło na sercu.
Magda była nadal obolała, ale spokojniejsza. Pani Stasia całą noc ją pilnowała. Nikt się już nie pojawił poza kurierem z kwiatami z rana. Był to ogromny bukiet i liścik: "Czekam na Ciebie. P".
– Wiem już na pewno. Uwierzył w to, że nie puściłam pary z ust. Twój wczorajszy występ był doskonały! Kwiaty zawsze dostaję po drastycznych akcjach na zgodę.
– Po drastycznych akcjach? – Anna spojrzała pytająco na dziewczynę.
– Tak, po drastycznych akcjach. Na przykład takich, w których ktoś przypalił mi skórę papierosami na głowie, czego nie czułam, ale moje włosy już w tym miejscu nie odrosły. Miałam czterdzieści przypaleń, tyle, ile lat miał gość, który mi to zrobił. Świętował swoje urodziny. Byłam jego prezentem. Prezes dużej firmy giełdowej. Żona, dwoje dzieci, kościół każdej niedzieli… Znany ekspert rynku ekonomicznego w programach informacyjnych. Bywał na przyjęciach w słynnym włoskim hotelu z Marleną. Dziewczyna grała w jakimś serialu kompletny ogon i wierzyła, że dzięki prezesowi zrobi karierę. Robiła, ale w branży porno, jak my wszystkie. Kiedy chciała odejść z klubu, dowiedziała się, że ma całe potajemnie nagrane portfolio i że tylko grzeczna i pokorna zatrzyma jego publikację w sieci. Na jednym z kolejnych przyjęć pan prezes zapragnął mnie. Dostał. Odurzona dziwną mieszanką nie miałam pojęcia, co się dzieje. Może to i lepiej. Jednak zdarzało się, że budziłam się obolała, posiniaczona czy tak jak wtedy z kępkami włosów na poduszce i ranami na głowie.
Anna słuchała tej opowieści i nie mogła zrozumieć, dlaczego ta torturowana dziewczyna była o nią zazdrosna. Przecież żyła w koszmarze, z którego mogła ją uwolnić potencjalna następczyni. Zadała jej to pytanie, na co tamta tylko się roześmiała.
– Co ty wiesz? – Po śmiechu nastąpiło wrogie milczenie. – Kobieto, tu jest hierarchia jak w każdym burdelu. Kiedy ktoś zajmie moje miejsce, ja zajmę miejsce Bożeny i będę wożona na giełdę dla tirowców. Szef nie jeździ po towar sam. Nie zauważyłaś?
– Nie rozumiem, przecież skoro cię nie chce, to możesz odejść i żyć, jak chcesz.
– Stąd się nie odchodzi. Te, co odeszły, są na liście zaginionych lub wyjechały do pracy za granicę i też słuch po nich zaginął.
– Żartujesz?
– A wyglądam na taką? Starsze podobno czasem puszczają wolno, takie, których nikt już nie chce. Ale one przeważnie mają już tak zryty beret, że kończą na ulicy jako bezdomne narkomanki, robiące wszystko za działkę…
– Mówisz o tym tak, jakby były tych kobiet całe oddziały.
– Bo są!
– W tym jednym sklepiku?!
– Czyś ty zwariowała?! Piotr to pionek, ma tu taki swój mały biznesik i go pilnuje. Dostarcza też dziewczyny Siergiejowi i z tego także ma kasę.
– Kim jest Siergiej?
– Rosjaninem, właścicielem kilku luksusowych i kilku podrzędnych burdeli w okolicy. Nie gardzi też parkingami. Obstawia je dziewczynami najniższej kategorii. Jest jeszcze pałac, ale to inna bajka. Tam chodzą tylko wyselekcjonowane dziewczyny, a te akurat robią to dobrowolnie. Tam odbywa się pewnego rodzaju casting na kobietę księcia. Milioner, zły do szpiku kości, znudzony życiem, choć mówią, że kiedyś był porządnym człowiekiem. Trudno mi to sobie wyobrazić. – Magda zamyśliła się, jakby coś sobie przypominała. – Zresztą nie wiem, nigdy tam nie byłam, nie moja kategoria.
Przetarła oczy, które raptem zrobiły się wilgotne, i zaczęła uciekać wzrokiem. Płakała. Anna wstała i ją przytuliła. Usiadła przy poduszce i zaczęła głaskać po głowie. Dopiero teraz zauważyła blizny po papierosach.
– Dość na dzisiaj, jadę po dziecko. – Zauważyła, jak jest późno, i zerwała się z krzesła.
– Ania… zaczekaj. Był jeszcze jeden powód, dla którego nie chciałam, żeby Piotr cię usidlił… Twój syn.
– Nie rozumiem… – Anna zatrzymała się zdziwiona.
– Chciałam cię chronić. Wiedziałam, że nie chcesz Piotra, ale kilka razy słyszałam, jak obaj z tym… no wiesz… ochroniarzem… knuli, jak cię zwabić i zrobić kompromitujące zdjęcia. Mieli konkretne zlecenie, a i Piotr ma słabość do obfitych kształtów. Jego żona podobno takie właśnie ma. Piotr jest bezwzględny. Kiedy klienci narzekali na mój mizerny biust, zawiózł mnie do lekarza, znanego chirurga, i spełnił podobno moje życzenie. Tyle że moim marzeniem była miseczka B, a obudziłam się z DD. Na pytanie: dlaczego? Dlaczego lekarz wszczepił mi coś, czego nie chciałam, usłyszałam chichot i tekst, że klient nasz pan, a jego klientem i płatnikiem był Piotr. Płatnikiem nie był, bo doktorek był na usługach, ćpał regularnie razem z nimi i korzystał z dobrodziejstw inwentarza w pałacowej enklawie.
– To jednak coś wiesz o pałacu?
– Idź do dziecka, innym razem pogadamy.
Powyższy fragment pochodzi z książki Evy Minge "Gra w ludzi", która ukaże się 23 sierpnia nakładem wyd. Prószyński i S-ka.