Marcin Kostrzyński zebrał więcej, niż zakładał. Pomoc fanów przeszła jego oczekiwania
Marcin Kostrzyński poprosił o pomoc fanów i pomoc ta dalece przeszła jego oczekiwania. Przyrodnik zakończył więc zbiórkę przed czasem. Zebrał więcej niż kwotę na nowy samochód. W obszernym wpisie nie szczędził słów wdzięczności pod adresem internautów, którzy go wsparli.
Marcin Kostrzyński to przyrodnik i pisarz, którego widzowie mogą kojarzyć chociażby z "Dzień dobry TVN". Pojawia się tam często w charakterze eksperta. Kiedyś był myśliwym, ale po wielu latach polowań doszedł do wniosku, że zamiast strzelby lepiej do lasu nosić aparat fotograficzny. Pasją i wiedzą dzieli się z innymi – do tej pory wydał kilka książek, w tym "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach", "Przyrodyjki" czy "Plotki o zwierzętach".
To jednak nie wszystko. Kostrzyński nie tylko aktywnie pracuje w lesie, często dokarmiając i filmując zwierzęta. Opowieści o życiu w lesie dowozi m.in. do szkół. Duża część jego aktywności to spotkania z dziećmi. Tu jednak pojawił się problem. Samochód, którym jeździł na spotkania, zepsuł się. Zwrócił się o pomoc do fanów i zorganizował internetową zbiórkę.
"Rocznie spotykam się z grupą ponad 10 tys. dzieci, czasem więcej. Za każdym razem puszczam im nagrane filmy, opowiadam o zwierzętach, starając się zmienić ich spojrzenie na świat i prawa zwierząt. Widzę w tym głęboki sens. Liczę, że młode pokolenie zmieni ten świat na lepsze" – pisał.
Zobacz wideo: Chroniona sowa włochatka. Sensacyjne odkrycie leśników z Kujaw
Aby kontynuować działalność, potrzebował sprawnego samochodu. Nie miał w tej sytuacji zbyt wielu opcji, dlatego też pojawił się pomysł zbiórki. "Czuję się nieco skrępowany, zakładając taką zrzutkę, ale większość moich wyjazdów nie ma komercyjnego charakteru, a drobne opłaty, które zbieram, pokrywają jedynie koszty dojazdu. Nie chcę kupować wyeksploatowanego samochodu, by nie zatruwać środowiska spalinami ze zużytego silnika. Właśnie z tego powodu zezłomowałem, a nie sprzedałem poprzedni samochód. Dlatego zdecydowałem się poszukać wsparcia. Samochód będzie w 100 proc. użytkowy".
Odzew internautów przerósł oczekiwania przyrodnika. Zakładał, że potrzebna do uzbierania jest mu brakująca kwota 20 tys. zł. Fani w mig przystąpili do akcji i sprawili, że zebrana kwota kilkukrotnie przekroczyła pierwotnie założoną. Przyrodnik zebrał ponad 74 tys. zł i... zakończył zbiórkę jeszcze przed założonym terminem. Dlaczego? Decyzję wyjaśnił na Facebooku.
"Zdecydowałem się zakończyć zrzutkę, ponieważ zebrałem już znacznie więcej, niż oczekiwałem. Chciałem podziękować wam za wsparcie. Za to wymierne, materialne. Ale przede wszystkim za wasze zaangażowanie i to, co pisaliście w komentarzach. Zyskałem coś znacznie cenniejszego niż środki na samochód. Mam poczucie, że to, co robię, jest ważne nie tylko dla przyrody, ale również dla wielu ludzi. To bezcenny kapitał. Tego nie da się kupić za żadne pieniądze. Nic nigdy tak bardzo mnie nie zbudowało, jak ta spontaniczna akcja" – napisał z nieskrywanym zadowoleniem.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Marcin z Lasu" przygotował też kilka niespodzianek, o których również napisał w komunikacie. "Jeśli chcecie, bym odwiedził szkołę waszych dzieci, piszcie. Przyjadę, jak tylko sytuacja pandemiczne na to pozwoli. Pokazy filmów na dziecięcych oddziałach szpitalnych są oczywiście za darmo jak dotychczas. W tym roku jak zwykle przeznaczę sporo książek z dedykacjami na licytacje WOŚP. Ale po raz pierwszy będzie można wylicytować weekend ze mną w lesie. Połączony z wyjściami do lasu, sprawdzaniem kamer i innymi atrakcjami" – dodał.