"Odejdę dopiero, jak będę miała 97 lat"
Czy śmierć mamy wpłynęła w jakiś sposób na Pani relację z córką?
Tak, poczułam, że dobrze ją wychowałam.
Czyli zrobi dla Pani to samo, co Pani dla swojej mamy?
Na pewno, chociaż mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Chciałabym szybciutko zasnąć. Tylko nie mam cyjanku. (śmiech)
Czasem zastanawiam się, co czułabym, gdybym była w ciężkim stanie. Chyba wolałabym odejść wcześniej. Kocham życie. Jest piękne, zaskakujące. Jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, że można być nim zmęczonym. Ale na zmęczenie mam jeszcze trochę czasu. Odejdę dopiero, jak będę miała 97 lat.
Wróżka tak powiedziała?
Nie, ja tak mówię. (śmiech)