Oczywiście nie każdy musi być wielbicielem opery (sam zresztą też nie jestem), ale muszę zgodzić się z Izabellą Klebańską, że wiele osób mogło wcześniej słyszeć którąś z melodii zamieszczonych na dołączonej do książki płycie i nawet nie wiedzieć, że jest to właśnie wielki przebój operowy. Nie da się bowiem ukryć, że często ludzie mówią, że nie lubią opery, podczas gdy w rzeczywistości nigdy nie próbowali poznać tego rodzaju muzyki, a o pójściu na takie przedstawienie nawet nie pomyśleli. Z pewnością wysłuchanie „Strasznego dworu” czy „Carmen” może być większym wyzwaniem (szczególnie dla młodego słuchacza) niż zabawa przy znanej z radia popowej piosence, ale sądzę, że warto dać dzieciom przynajmniej szansę poznania i polubienia niezwykłego świata opery. Do tego celu znakomicie nadają się Operowe straaachy, w których w krótkich zabawnych wierszykach nie tylko przedstawiono niektóre słynne opery, operetki i musicale, ale również wyjaśniono znaczenie podstawowych terminów związanych z tym rodzajem
muzyki. W tym przypadku dołączona do książki płyta stanowi z nią integralną całość, gdyż każdemu z 22 wierszy przyporządkowany jest odpowiedni utwór muzyczny. Z pewnością jest to znakomity pomysł, gdyż dziecku znacznie łatwiej zrozumieć choćby, czym jest koloratura, kiedy nie tylko przeczyta wiersz o takim tytule, ale równocześnie wysłucha arii Królowej Nocy z „Czarodziejskiego fletu”.
Podkreślić warto, że Izabella Klebańska potrafi pisać o operze z rewelacyjnym poczuciem humoru, opowiada zaś historyjki nie tylko naprawdę zabawne, ale i znakomicie wprowadzające czytelnika (a zarazem słuchacza) w klimat przedstawianego dzieła muzycznego. Wszelkie ewentualne wątpliwości rozwiewa zaś w zamieszonych na końcu książki „Słowniczku operowym” i „Spisie kompozytorów”, gdzie oprócz wyjaśnień trudniejszych terminów muzycznych i najważniejszych informacji o utworach oraz ich twórcach znalazło się miejsce na kilka ciekawostek (na przykład możemy się dowiedzieć, muzyka z jakiego baletu była wykorzystana w filmowym „Harrym Potterze”). Nie można też nie wspomnieć o rewelacyjnych, wyrazistych ilustracjach Małgorzaty Flis, które pozwalają nam się poczuć niemal, jakbyśmy się znajdowali na przedstawieniu operowym z przepiękną scenografią. To wszystko razem właśnie sprawia, że Operowe straaachy nie są propozycją jedynie dla zagorzałych melomanów, lecz mogą być dla dzieci początkiem wielkiej przygody z
operą. W dodatku jeżeli połkną one operowego bakcyla, to z pewnością będą wielokrotnie wracać do tej lektury, aby na nowo odkryć piękno i pomysłowość wierszy Izabelli Klebańskiej. Gorąco zachęcam więc rodziców, żeby podsunęli tę książkę swoim pociechom - naprawdę warto!