„Mały, mroczny klejnot” – tak recenzent francuskiego „Le Monde” napisał o nowej książce Jacquesa Chessexa. I rzeczywiście, nie można się z nim nie zgodzić. Wampir z Ropraz jest to bowiem niewielkich rozmiarów opowiadanie, w którym kipi od emocji takich jak: strach, wstręt, gniew i przerażenie. Podczas czytania książki szwajcarskiego autora przed oczami stają obrazy z filmów: „Jeździec bez głowy” czy „Purpurowe rzeki”, w których klimat wszechogarniającej grozy został oddany mistrzowsko. Skąd te filmowe porównania? Może stąd, że Chessex znakomicie buduje duszny i straszny klimat panujący w książce, a jednocześnie w swoich opisach jest tak drobiazgowy, jak scenarzysta kreujący filmową rzeczywistość.
Ropraz to mała mieścina w Szwajcarii, niedaleko Lozanny i Berna. Zimą 1903 roku dochodzi tam do oburzającej zbrodni. Oto młodziutka śliczna Rosa, córka sędziego umiera na zapalenie opon mózgowych. Nazajutrz po pogrzebie młody drwal, który chciał pomodlić się na jej grobie odkrywa, że ciało dziewczyny zostało wywleczone z trumny, zgwałcone i poćwiartowane. Zbrodnia wstrząsa mieszkańcami miasteczka – od tej pory nie opuszcza ich strach i oburzenie, tym bardziej, że tragedia, która dotknęła rodzinę Rosy powtarza się na kilku okolicznych cmentarzach. Żadna młodo zmarła, szczupła i ciemnowłosa kobieta nie zostaje pominięta w przerażającym działaniu Wampira z Ropraz. Zostaje wszczęte śledztwo, które ma na celu odnalezienie sprawcy. Nie jest to wcale łatwe, bo w większości umysłów zacofanych, okrutnych i zabobonnych mieszkańców „krainy wilków” kryją się demony godne Wampira. Ostatecznie oskarżenie pada na Faveza, młodego parobka, który zostaje przyłapany na gwałceniu i okaleczaniu krów. Favez nie jest zdrowy
psychicznie. Ale czy może być zdrowy psychicznie człowiek, który od dziecka był bity i głodzony? Upokarzany przez swoją rodzinę i regularnie gwałcony przez matkę i ojca w rodzinie zastępczej? Czy może być normalny młody mężczyzna, który nigdy nie współżył z kobietą, natomiast krowy gwałcił kilka razy dziennie? Oczywiście, że nie, dlatego to on zostaje natychmiast obwołany Wampirem z Ropraz. Choć badania psychiatryczne absolutnie wykluczyły, by Favez był mordercą, choć nie potrafi on posługiwać się nożem i nie poradziłby sobie z poćwiartowaniem ludzkiego ciała, choć nie ma w sobie nic z ludożercy, to jednak on zostaje skazany na dożywocie i staje się uosobieniem zła. A jego dalsze losy? Cóż… są jeszcze ciekawsze niż to, kto tak naprawdę był Wampirem. Ale ich już nie zdradzę, bo finał tej niewielkiej książeczki jest naprawdę zaskakujący!
Obyczajowo-kryminalna historia, oparta zresztą na faktach, jest w swojej fabularnej warstwie niezwykle wciągająca. Jej zakończenie zupełnie poraża – prostotą, a zarazem wyjątkowością. Mam jednak wrażenie, że istotniejszy jest w tej książce lepki, niepokojący klimat. Chessex pokazuje jak bardzo strach może zawładnąć ludzkim umysłem. Niczym psycholog stara się wniknąć w umysł mordercy, a zarazem w zbiorową psychikę przerażonej społeczności. Daje plastyczny obraz zacofanej zbiorowości, dla której introwertyzm i posiadanie dłuższych siekaczy już wyrokuje o byciu wampirem. Ropraz początków XX wieku nie ma nic wspólnego z mlekiem i miodem płynącą Szwajcarią. To raczej miasteczko z sennych koszmarów, gdzie alkoholizm, kazirodztwo i przemoc są na porządku dziennym. Niewielka książka Chessexa jest połączeniem relacji kronikarza z wiwisekcją psychologa. Dodajmy do tego wątek kryminalny oraz sugestywny, momentami wręcz turpistyczny język, a otrzymamy „mały, mroczny klejnot”. Rozmiarów niewielkich, więc pewnie
trudny do znalezienia na półkach księgarskich, ale szukać warto, bo na niewielkiej przestrzeni mieści się wiele emocji!