Turyści kontra mrówki
Raptem z różnych stron dobiegły przerażone odgłosy. Wszyscy krzyczą z bólu i gwałtownie podskakują. Też poczułem ukąszenie. Wyskoczyłem jak z procy poza zarośla na ścieżkę. Zapiekło mnie na nogach i brzuchu. Olbrzymie, półtoracentymetrowe czerwone mrówki ogromnymi szczękami wbijają się w moje skarpetki i spodnie. Cała grupa rozpaczliwie się otrzepuje i wywija komiczne hołubce. Nie da rady, trzeba się rozebrać do majtek. Ściągam buty, skarpetki, spodnie.
Kilka mrówek wbiło mi się w nogi, kilkanaście mam w butach. Ludzie nawzajem wyskubują z siebie wczepione w skórę insekty. Jak komicznie musi to wszystko wyglądać! Grupa żądnych wrażeń fotograficznych myśliwych półnago w puszczy iska ze swoich ciał czerwone mrówki. Przysiągłbym, że oglądające nas goryle mają przednią zabawę. Role się odwróciły. Teraz my na scenie, wystawieni na groteskowy pokaz przed małpią widownią. Nawet srebrnogrzbiety opuścił swoją kryjówkę i zasiadłszy na krzaku nieopodal gapi się na nasze wygłupy, spokojnie żując liście.