W siedemnastej już powieści o przypadkach komisarza Brunettiego powinien być on od dawna zgorzkniałym i wypalonym podstarzałym gliną, ale wcale się na to nie zanosi. Siłę do stawiania czoła rzeczywistości daje komisarzowi wspaniała rodzina. Doskonała do bólu. Żonie, intelektualistce wywodzącej się ze śmietanki towarzyskiej Wenecji, etat uniwersyteckiej wykładowczyni zostawia dość czasu, aby na swego męża czekać mogła co w wieczór z pieczołowicie skomponowaną i własnoręcznie przyrządzoną kolacją. Dzieci to nastolatki doskonałe, dobrze wychowane, posłuszne, kochające i z lektur (zapewne nadobowiązkowych) czerpiące pytania egzystencjalne. Właściwie trochę mi się marzy, żeby perfekcyjna Paola poznała dobrze urodzonego profesora Oxfordu, w tweedach i z fajką, Raffi zawarł znajomość ze starszą o dziesięć lat gwiazdeczką filmową z Europy Wschodniej a Chiarę zafascynował popalający zioło ekolog z dredami. No cóż, w tym względzie chyba jednak nie ma co liczyć na Donnę Leon, więc pewnie obrazek życia rodzinnego
Brunettich pozostanie nadal pastelowo-mdlący, choć sympatyczny.
Dziewczyna z jego snów to powieść dla starych przyjaciół komisarza Brunettiego, którzy wiedzą, że nie jest to lektura dla miłośników strzelanek i pościgów. Tym razem komisarz prowadzi równolegle dwa śledztwa, prywatne i służbowe, które, inaczej niż w sztampowych kryminałach, nie okażą się współzależne.
Prywatnie komisarz próbuje obronić znajomego przed samym sobą. Czy dorosły człowiek nie ma prawa podarować czegoś innej osobie? Gdzie jest granica? Jeśli to mienie dużej wartości? Jeśli obdarowanym jest charyzmatyczny przywódca grupki religijnej? Może sekciarz, nieuznawany przez oficjalny Kościół? A jeśli nawet?
Służbowo komisarz zajmuje się sprawą wyłowionej z wód laguny dziewczynki, której najwyraźniej nikt nie szuka. Stając wobec ludzi innej, niż włoska kultury i obyczaju jako przedstawiciel prawa, skonfrontowany zostanie z barierą obcości i … racjami pracownicy socjalnej, która uważa, że ludzie nawet na obczyźnie mają prawo żyć zgodnie z regułami społeczeństwa w którym wyrośli. W końcu pokona przeszkody i odnajdzie winnego. A jeśli ktoś uważa, że w tym miejscu niezwłocznie zatriumfuje sprawiedliwość, to niech lepiej poczyta Joe Aleksa .