Trwa ładowanie...
recenzja
08-07-2012 22:27

Magia żąda ofiar…

Magia żąda ofiar…Źródło: "__wlasne
d4d63ym
d4d63ym

Trwający od dobrych kilkunastu lat boom na literaturę fantastyczną sprawia, że właściwie każdy jej miłośnik powinien czuć się zadowolony. Co roku bowiem ukazuje się do wyboru, do koloru tytułów we wszystkich możliwych jej podgatunkach, od hard SF i space opery, poprzez najrozmaitsze odmiany fantasy i horrorów, aż po wszelkie mikstury gatunków, w wersjach dostosowanych do potrzeb różnych grup wiekowych, a czasem i trochę sprofilowanych genderowo (wiadomo, że po sagę o miłości anioła czy wampira do śmiertelniczki chętniej sięgną panie, a po krwawą bitewną epopeję raczej panowie, choć wyjątki zawsze się trafiają…).

Uczta dusz – pierwsza przetłumaczona na polski część Trylogii Magistrów Celii S. Friedman – to propozycja dla fanów fantasy niezależnie od płci i prawie bez ograniczeń wiekowych (przyjmijmy jednak, że raczej po ukończeniu szkoły podstawowej). Zwłaszcza dla tych, którym znudziły się już nieustające batalie między ludźmi a orkami, elfami a gigantami itd. Świat Trylogii Magistrów nie obfituje ani w rasy humanoidalne, ani w jednorożce, smoki, syreny i tym podobne istoty. Zamieszkują go tylko ludzie i – jak się okaże dopiero po pewnym czasie – wyparte niegdyś w bliżej nieokreślone rejony, a teraz powracające, straszliwe stworzenia zwane ikati.

Niektórym ludziom dana jest moc. Zwykli jej posiadacze, czarownice i czarownicy, mogą leczyć chorych, naprawiać przedmioty, powodować drobne zmiany pogody, lecz przy każdym użyciu magii tracą cząstkę swej energii życiowej, athry. Tylko nieliczni, zwani Magistrami, potrafią dokonywać za pomocą magii wielkich rzeczy, nie płacąc za to przedwczesną śmiercią… bo za nich płacą losowo wybrani śmiertelnicy zwani konsortami, połączeni z nimi niewidzialną więzią wysysającą z nich stosowne porcje athry. Gdy ta zostanie do cna wykorzystana – konsort ginie. A wtedy Magister musi dokonać procedury Przejścia do innego „źródła zasilania” – i tak funkcjonuje przez dziesiątki, ba, setki lat. Powszechnie uważa się, że kobiety nie są w stanie przetrzymać Przejścia, toteż dotychczas żadna z nich nie dołączyła do grona Magistrów.

A jednak narodziła się taka – i choć jako córka biedaków musiała wiele przeżyć, nim dostała się na naukę do odpowiedniego mistrza, choć sam nauczyciel ze wszystkich sił starał się ją zniechęcić do podjęcia decydującej próby, zyskała niepospolitą moc. Nie oznacza to jednak, że teraz wolno jej się ujawnić. Móc i nie móc zarazem to ciężkie wyzwanie dla Kamali, której silna osobowość nie przepada za biernym wyczekiwaniem na szansę. *A kiedy w końcu zyskuje tę szansę, musi się przygotować na kolejne wyrzeczenia… *

d4d63ym

Gdy Kamala trenuje swoje magiczne zdolności, na dworze króla Dantona Aureliusa, władcy o wielkich ambicjach i tyrańskich skłonnościach, grono Magistrów zwołanych z różnych stron świata debatuje nad przyczynami choroby jego syna. Książę Andovan, jedyny z sześciorga rodzeństwa, który odziedziczył po matce cechy starożytnego rodu Protektorów, stopniowo traci siły, choć jego ciało jest młode i pozbawione jakichkolwiek widocznych defektów. Odkrycie natury choroby sprawia, że rozwścieczony ojciec lży i wypędza z zamku wszystkich magów, a cierpiący młodzieniec decyduje się na desperacki krok

Dwie ścieżki losu – Kamali i rodu Aureliusów – to zbliżają się do siebie, to rozchodzą, by spleść się dopiero w pewnym bardzo dramatycznym momencie. A w międzyczasie dołącza do nich ścieżka zagadkowej władczyni Siderei, nazywanej Królową Wiedźmą, znanej z tego, że przez czterdzieści lat panowania nie postarzała się ani odrobinę, a jej nieprzemijająca uroda przyciąga wciąż nowych adoratorów – przeważnie przyodzianych w magisterską czerń. I ścieżka tajemniczego Colivara - Magistra w służbie władcy dalekiego południowego kraju – którego w pewnej chwili zaczyna interesować coś zupełnie innego niż stosunki dyplomatyczne między jego mocodawcą a dynastią Aureliusów. Zwłaszcza od chwili, gdy na dworze Dantona pojawia się nowy złowieszczy doradca, a mieszkańców Corialanusa, lennego państewka położonego na odległych rubieżach, nawiedza plaga rodem z dawnych legend…

Oryginalna koncepcja świata przedstawionego, akcja obfitująca w niespodziewane zdarzenia, ciekawe (choć niekoniecznie skomplikowane psychologicznie) i dające się polubić postacie to co najmniej 80% prawdopodobieństwa, że czytelnik nie poprzestanie na tym jednym tomie; osobiście natychmiast sięgnęłabym po następny, gdyby tylko był już przetłumaczony. Również strona językowa nie pozostawia wiele do życzenia. Dopatrzyłam się jedynie dwóch niedoskonałości, powstałych najwyraźniej w tłumaczeniu. Jedną z nich jest niezgodność gramatyczna, wynikająca z różnic w odmianie czasownika między językiem polskim i angielskim; w tym ostatnim orzeczenie brzmi identycznie dla każdego podmiotu w III os.l.mn., po polsku niestety mamy do wyboru formę męskoosobową („duszożercy byli…”) i niemęskoosobową („stworzenia były…”, których skrzyżowanie daje efekt mało zręczny („duszożercy były stworzeniami z legend…”). Druga to zwracanie się do siebie postaci ze świata quasi-średniowiecznego w sposób charakterystyczny dla języka naszych
czasów: „mówią, że potrafiła pani uleczyć”, „rozumie pan?”; niby nie jest to błąd jako taki, ale o ileż bardziej klimatycznie zabrzmiałoby: „mówią, pani, żeś potrafiła uleczyć” czy też „rozumiecie, panie?”!

Te drobiazgi nie przeszkadzają mi wcale w uznaniu Uczty dusz za jedną z lepszych nowości fantasy, jakie wpadły w moje ręce w ciągu ostatniego roku (jeżeli ktoś jest innego zdania, zamiast ciskać we mnie gromy i robić niewybredne aluzje do mojego poziomu intelektualnego, niech zauważy, że nie mam zamiaru konstruować rankingu, w którym każdy tytuł będzie precyzyjnie zlokalizowany na tle ponadczasowej klasyki, tylko po prostu odtwarzam wrażenia z pewnej skończonej liczby lektur).

d4d63ym
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4d63ym