Trwa ładowanie...
recenzja
12-01-2012 10:39

Mądre Polaków rozmowy, czyli homo sapiens w natarciu

Mądre Polaków rozmowy, czyli homo sapiens w natarciuŹródło: "__wlasne
dhm0and
dhm0and

Nie mam na sumieniu żadnej książki Hołowni.

Nie czytałam, nie jadłam, nie piłam, oglądałam tylko, owszem, okładki, bo ma dobre. Ale nigdy nie otworzyłam, bo trochę się bałam jego zapalczywości religijnej, bałam się nawracania i bałam się, że podprogowo przeprowadzi na mnie swoje rekolekcje. A ja nie bardzo chciałam im się poddać. Moja wiara/niewiara, moja sprawa.

Tym razem dałam się skusić prawej stronie okładki, z której spogląda na mnie Prokop. Pomyślałam, że nawet, jeśli w tytule na pierwszym miejscu jest Bóg, to Prokop ostudzi Hołownię i da się jakoś przełknąć. Poza tym jest przecież jeszcze kasa i rock’n’roll i bardzo chciałam zobaczyć, jak Pan Bóg sobie tańczy…

Przede wszystkim ta książka mnie ugryzła w rękę, trzymała mocno zębami nie pozwoliła od siebie odejść. Niby dwóch celebrytów usiadło sobie do stołu, nogi utopiło w długowłosym dywanie w domu Prokopa, nawet pewnie winko sobie nalali i gadają i się mądrzą. Pierwsze ale jest takie, że faktycznie się mądrzą, ale dlatego, że są mądrzy po prostu. Są oczytani, są inteligentni, są błyskotliwi. Ja wiem, że każdy może sobie przeczytać Kanta , Nietzschego czy św. Tomasza z Akwinu . Ale nie każdy zrozumie. I nie każdy będzie potrafił o ich dziełach dyskutować. A jeszcze większą sztuką jest dyskutowanie mądre, na poziomie, ale nie nudne, nie napuszone, nie przeintelektualizowane. To takie polskie gadanie, tyle, że zamiast omawiać rząd, ceny wódki i ciocię, omawiają Boga, wiarę, idoli i przyszłość
świata. O polityce też jest, ale tylko trochę, tyle ile faktycznie potrzeba. Każdą lotną myśl sprowadzają do przykładu, do metafory, którą się zajada ze smakiem, a nie popija, jak niechciane i niezjadliwe lekarstwo. Prokop mówi: „Wy, katolicy, zachowujecie się jak ciastkarnia, która w swoim mniemaniu piecze najlepsze babeczki w mieście i chciałaby je sprzedawać na całym świecie, przy czym jedyną reklamą, jaką uznaje, jest pordzewiały szyld zawieszony nad drzwiami przez pradziadka.”

dhm0and

A Hołownia kilkadziesiąt stron dalej odpowiada: „Nie zrozumiesz Kościoła, jeśli będziesz nań patrzył jak na punkt obsługi podróżnych, gdzie można się zdrzemnąć, gdy zmęczy nas trasa, wciągnąć na szybko duchową parówkę z keczupem, zatankować trochę optymizmu i mocy.” To obrazy, które trafiają do każdego. Między Kołakowskim , Bartoszewskim , św. Teresą i samym Jezusem idzie „nawiedzony” Hołownia i mówi o tym, że kocha Boga i mówi dlaczego. Nie każe nikomu myśleć tak samo, więcej – wie dokładnie, że część osób go potępi, że nie zawsze to, co czuje jest zgodne ze zdaniem księży, pracujących aktualnie w Kościele, że nie każda z jego myśli jest poprawna. Ale wierzy tak, jak potrafi, jak wie, jak czuje. Wierzy po swojemu i chce po prostu pokazać, że w dzisiejszym świecie wiara też może istnieć, mimo że pewnie nie jest trendy. Za nim idzie Prokop – agnostyk,
wątpiący, ale myślący. Czyta, szuka, rozbiera na części pierwsze. Atakuje Hołownię, czasem boleśnie uderza go w twarz, ale tylko po to, żeby wymienić się poglądami. Żeby dowiedzieć się czegoś nowego, żeby wziąć coś dla siebie. A opublikowali te swoje rozmowy po to, żebym i ja mogła coś dla siebie wziąć. Nie wątpię, że ta książka będzie trochę dynamitem, że rozerwie i jedno i drugie środowisko (wierzący kontra niewierzący), ale ja osobiście wzięłam z niej dużo. Oswoiłam się z Hołownią, mogę na niego patrzeć z szacunkiem i dużą dozą podziwu – jest odważny, niezłomny, myślący - wierzy też mądrze. Rozmawia, poznaje i potrafi powiedzieć o tym wszystkim komuś innemu. A Prokopa, do którego zawsze miałam jakąś słabość, uważam za pięć razy inteligentniejszą bestię, odkąd przeczytałam Bóg, kasa i rock’n’roll, niż patrząc li tylko na jego dwa metry w telewizji.

Jest jeszcze drugie ale – oni wcale nie każą słuchać. Podają kilka przystawek – muzykę popularną, reklamę w Kościele, po to, by przejść do dania głównego – kondycji dzisiejszego Kościoła i moralnej pustyni dzisiejszego świata, by skończyć na deserze – wizji Boga według Hołowni, Boga miłosnego, którego najważniejszym przesłaniem jest kochać. Oczywiście Prokop nie jest zakochany, jest tym, który miłość atakuje i pyta, jak mocno jest trwała i co będzie ze związku człowieka z Bogiem. Można się dosiąść, można nie być głodnym, można tylko popatrzeć na menu. Ale ja skosztowałam, najadłam się i miałbym ochotę wykupić w tej restauracji jakąś kartę stałego klienta.

Ta książka jest też fantastyczna dlatego, że urealnia wiarę, urealnia problemy duchowe dzisiejszego świata, poprzez osadzenie ich w konkretnym czasie, w konkretnym miejscu – to jest XXI wiek i Polska – to jest miejsce, gdzie Nergal rozrywa na scenie Biblię, gdzie na scenie śpiewa Doda, gdzie więcej niż połowa Polaków ma kredyty, gdzie na wierzch wypływają afery kościelne (typu ksiądz Natanek i molestowanie seksualne), gdzie popkultura to czasem jedyna kultura, z jaką ma do czynienia statystyczny Polak. To coś, co dzieje się tu i teraz, a nie dwa tysiące lat temu, to coś, co przeżywam ja, aktualnie, a nie moje babcie i prababcie kilkanaście lat temu. Świat pędzi, zmienia się i człowiek się zmienia. *Ale najważniejsza w nim pozostaje potrzeba posiadania dowodu na duszę i zawsze potrzebuje czegoś więcej, niż tylko spać, jeść i siusiu. *Hołownia i Prokop pokazują, gdzie to więcej można zdobyć i czy to dobre, czy złe miejsca. Ale niczego nie chcą powiedzieć na pewno, niczego nie rozstrzygają. Dają drogowskazy,
a Ty możesz sam wybrać „w czym maczasz swoje duchowe herbatniki.”

dhm0and
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dhm0and