Zawodowe samobójstwo
Kowalska nie ukrywa, że biorąc pod uwagę zawód jej męża, ujawnienie swojej choroby było właściwie bramką samobójczą, ale "swoim wystąpieniem uruchomił istną lawinę listów, telefonów i e-maili od osób zakażonych. Że są wykluczeni ze społeczeństwa, że nie ma dla nich leków, że latami czekają w kolejce po interferon. Mnóstwo ludzi myli HCV z HIV, a nawet jeśli wiedzą, że to całkiem co innego, to i tak wiedzą swoje - że zaraźliwe".
Wdowa po aktorze ma świadomość, że zanim zachorował, Maciek nie był święty, lecz pełen sprzeczności. Ale "pełnię człowieczeństwa, która dzisiaj czyni go symbolem wewnętrznej siły" osiągnął dopiero "w stanie ciężkiej choroby, wręcz wyniszczenia".
"Ile wielkich ról mógłby zagrać w ostatnim roku swojego życia?..." - pyta nie bez pretensji Kowalska.