Patrzenie w okno i zażywanie tabletek
Na kartach "Czas na mnie..." Kowalska przyznaje, że z perspektywy czasu widzi, iż wszystkie najciekawsze propozycje filmowe dla jej męża zostały zaplanowane na termin już po jego śmierci:
"Od czerwca miał się zacząć istny kocioł filmowych i teatralnych wydarzeń. Główna rola w filmie, pierwsza od lat. Jakiś spektakl w Narodowym, gdzie nareszcie został obsadzony. Teatr Tomka Karolaka, który wtedy dopiero się formował, ale od września miał ruszyć z bardzo interesującym repertuarem. [...]
Od wakacji, od czerwca, od jesieni... dzieliły nas długie tygodnie. Nawet nieszczęsne "Szpilki na Giewoncie" - serial Polsatu ze zdjęciami w górach, z marca przeniesiono na maj. Padł ostatni przyczółek na ewentualne uratowanie budżetu i poczucia przynależności do świata aktorów pracujących w swoim zawodzie. Pozostawało patrzeć w okno i zażywać tabletki".