Trwa ładowanie...
recenzja
06-03-2012 13:19

Lutowe inspiracje

Lutowe inspiracjeŹródło: "__wlasne
d10ok01
d10ok01

Luty to dziwny miesiąc. Jest tuż przed wiosną, ale jeszcze tak daleko od niej. Podzielony między siarczystą zimę, a marzec, który się już uśmiecha utopioną Marzanną. Spokoju nie daje nam zmęczenie, i depresja, brak słońca i mokre, zniszczone solą buty. Dlatego w lutym jest karnawał. Dlatego czasem w lutym wypada Tłusty Czwartek. Dlatego ludzie wymyślili Walentynki. Żeby rozgrzać się czerwonymi serduszkami, maskotkami i miłosnymi wierszami i na trochę łyknąć powietrza, by móc dotrzeć do budzącego się słońca.

Doskonale wiem, dlaczego Serce w chmurach wyszło właśnie w lutym. Dlaczego na okładce ma dwójkę ludzi, zatraconych w sobie i obrysowanych czerwonym serduszkiem. To terapia. To zapowiedź łatwości, z jaką czytać się będzie tę książkę, zapowiedź dobrego zakończenia i oddechu od zimy, która kłuje w nos i policzki.

To historia czterech minut, które zmieniają życie. Siedemnastoletnia Hadley spieszy się na lotnisko. Zapomina książki, kłóci się z mamą, a przez to cztery minuty dzieli ją i dostanie się na pokład samolotu. A samolot leci ze Stanów do Londynu. W Stanach jest mama. W Londynie tata. Hadley jest trochę pomiędzy i nienawidzi taty za to, że pomiędzy nimi są samoloty. Nie pomaga fakt, że lot, na który dziewczyna się spóźniała, miał ją zawieźć prosto na ślub i wesele jej ojca z „tą Angielką”. Być może to spóźnienie to podświadomość nastolatki, to taki mały bunt i być może ma nadzieję, że kolejny lot, na który przebukowała bilet, nie dotrze na czas. Ale fakt, że ta powieść wyszła w tym zimnym, przechodnim lutym, sprawia, że bardziej wierzę w wersję numer dwa – Hadley spóźniła się na lot, bo musiała poznać Olivera, który miał zarezerwowany bilet na ten późniejszy. I którego miejsce to miejsce tuż obok Hadley. I którego oczy nie dają dziewczynie spokoju. Poznają się już w holu, gdy dziewczyna prosi jakąś kobietę, aby
przypilnowała jej walizki, zawierającej ni mniej ni więcej, tylko pogniecioną, fioletową sukienkę druhny. Na kolana przed Hadley pada rycerz Oliver i to on taszczy jej walizkę przez cztery godziny, jakie zostały im do lotu. Potem bohatersko odwraca jej uwagę od lotu (Hadley ma klaustrofobię) i zabawia ją rozmową. A gdy już pokonuje ich zmiana czasu i późna, nocna pora, Hadley opiera głowę na jego ramieniu, żeby zasnąć.

To delikatna książka, która ma ambicje, żeby nie poruszać tylko i wyłącznie tematu szalonej miłości między nastolatkami.Pomiędzy tym wszystkim jest jeszcze trudna sprawa rozwodu, akceptacji nowych partnerów rodziców, przystosowanie się do sytuacji, która niekoniecznie wynika z naszych zachowań i na pewno nie z naszych pragnień. Ale najważniejsza część tej książki, to opis pięknej więzi łączącej ojca z córką. I tak naprawdę to jedyna jej część i jedyny aspekt, który dał mi do myślenia i który nie był tak słodki, że nie dało się go przełknąć. Był nawet trochę gorzki, tak na trzynaście i pół procenta… Hadley jest zawiedziona, bo straciła najlepszego przyjaciela i tak naprawdę to w tym tkwi sedno – nie ma z kim porozmawiać, nikt nie daje jej w prezencie książek, nie ma już kogoś, kto by ją znał i kto zawsze wiedziałby co powiedzieć, gdy płacze. Odczuwa odejście ojca jak zdradę na sobie, a nie jak nieporozumienie między rodzicami.

d10ok01

Ale w tej powieści nie ma nic oryginalnego. Żadne błyski, żadna ręka przeznaczenia i żadne cztery minuty spóźnienia na samolot nie jest nowe i olśniewające. Żadne patrzenie w oczy i tajemnicze, magiczne przeczucia, które pozwalając Hadley wyczuć, w której części Londynu znajduje się Oliver i co tam robi, żadne wewnętrzne przemiany, jakim ulega siedemnastolatka, nie przekonały mnie i nie dały mi powodu do łez – ani tych ze szczęścia, ani tych wzruszenia. Pogrzałam się trochę, zjadłam tę słodziuteńką czekoladkę, która przykleiła mi się do podniebienia, popiłam wodą, którą na szczęście miałam pod ręką i już za chwilę zapomniałam, jak miał na imię tata Hadley i ile dokładnie lat miał Oliver.

Nie mniej jednak z chęcią podarowałabym tę książkę młodszej kuzynce, z nadzieją, że przeczyta ją z wypiekami na twarzy. Bo mimo wszystkich galerianek, zmierzchów i pamiętników narkomanek, mimo, że czytelnictwo w Polsce nie stoi na wysokim poziomie, wierzę, że istnieją jeszcze siedemnastolatki, które potrafią zostawić swoje serce w chmurach.

d10ok01
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d10ok01