Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:20

Lustracja krytyka

Lustracja krytykaŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

W chwili, gdy piszę ten tekst, toczy się jeszcze w mediach dyskusja związana z publikacją pracy magisterskiej Pawła Zyzaka poświęconej (tak politycznej jak i prywatnej) biografii Lecha Wałęsy. Najwięcej emocji budzą oczywiście „obyczajowe” fragmenty książki, wszelkiego rodzaju pikantne szczególiki, skandaliczne zajścia i kontrowersyjne zachowania, jak na przykład nieślubne dziecko czy picie alkoholu na murku. Jak można było z góry przewidzieć, sama dyskusja również nie należy do szczególnie zaskakujących – politycy, dziennikarze i inni komentatorzy jak zwykle podzielili się na dwa ideologiczne obozy, zawczasu przygotowali sobie wygodne siedziska po swojej stronie barykady i po raz kolejny zaczęli przerzucać się tymi samymi lub nieznacznie zmodyfikowanymi oskarżeniami, inwektywami i przytykami.

Piszę o tym wszystkim, gdyż spodziewam się, że i przy okazji właśnie wydanej książki Gerharda Gnaucka o Marcelu Reichu-Ranickim dojść może do podobnych – choć zapewne nie tak nagłośnionych, bo i temat dużo trudniejszy i interesujący dla mniejszej liczby Polaków – „wydarzeń (około)medialnych”. Nazywany papieżem krytyki literackiej Reich-Ranicki nie jest oczywiście w Polsce postacią tak powszechnie znaną jak Wałęsa, ale podobnie jak były prezydent u wszystkich osób, które mają (czy raczej: zdają się mieć) na jego temat cokolwiek do powiedzenia, budzi on skrajne emocje, od zachwytu i uznania przez niechęć aż do wrogości. Publikacja książki Gnaucka raz jeszcze sprowokuje więc opinię publiczną do przedyskutowania postaw i wyborów tej niejednoznacznej i tajemniczej postaci. A że tych tajemnic i niedopowiedzeń jest w dalszym ciągu co niemiara, pokazują dobitnie nowe ustalenia Gnaucka, korespondenta dziennika „Die Welt” w Polsce, któremu w dalszym ciągu nie dawały spokoju – mimo opublikowanych w 1994 roku przez
Tilmana Jensa sensacyjnych materiałów demaskujących Ranickiego jako funkcjonariusza polskich tajnych służb oraz będącej rodzajem odpowiedzi na te zarzuty głośnej, sprzedanej w milionowym nakładzie autobiografii samego zainteresowanego Moje życie – liczne białe plamy z życiorysu niemieckiego krytyka.

Z takiego właśnie sceptycyzmu i potrzeby zweryfikowania opowieści Ranickiego o własnym życiu i „o tym, jak przeżył najciemniejsze rozdziały historii Europy XX wieku”, powstała książka o jego „polskich latach”. Gnauck w posłowiu wspomina też, że z czasem zrozumiał, iż w biografii Ranickiego zawarta jest cała wyjątkowość polsko-żydowsko-niemieckich stosunków (mottem książki są słowa krytyka z rozmowy z Gunterem Grassem: „Jestem pół Polakiem, pół Niemcem i całym Żydem”). W ostatnim rozdziale książki korespondent „Die Welt” podkreśla, że z jednej strony Reich-Ranicki w swoich polskich latach dobrze „poznał, co to strach”, z drugiej jednak, co najmniej kilka razy stał „po stronie tych, którzy budzili strach – zasmakował władzy”. Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata Gnaucka to próba jak najrzetelniejszego i najbliższego prawdy opisania historii „wańki-wstańki”, bo takim właśnie określeniem posługuje się niemiecki dziennikarz. Jak wyjaśnia dalej: „już jest na dnie, a jednak zawsze się odbije i podniesie głowę
najwyżej, jak się tylko da”. W getcie Reich-Ranicki zostaje głównym tłumaczem Judenratu, po wojnie robi karierę w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, w wieku 28 lat zostaje kierownikiem Konsulatu Generalnego i rezydentem wywiadu w Londynie. Inne „białe plamy” z życiorysu Ranickiego to szczegóły działalności na Górnym Śląsku w zimie 1945 roku oraz pobyt w okupowanym zaraz po wojnie Berlinie. Gnauck nie chcąc dopuścić do przekłamań historii i zmitologizowania udziału w niej Reicha-Ranickiego, decyduje się na wielotygodniowe przeszukiwanie archiwów, korzystanie z teczek IPN-u, zapoznawanie się z wszystkimi dostępnymi dokumentami i tekstami źródłowymi oraz na rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń. Co ciekawe, Moje życie, autobiografia Ranickiego, jest tutaj jednym z najczęściej przywoływanych tekstów, „ważną inspiracją i materiałem wyjściowym”.

Jednak to właśnie autobiografia, inne książki, wypowiedzi i spotkania Gnaucka z Ranickim skonfrontowane z innymi świadectwami i dokumentami sprawiają, że tym razem nie mamy do czynienia z połączeniem zmyślenia i prawdy, „legendopisaniem”, jakim z dzisiejszej perspektywy wydaje się świetnie napisane, ale i pełne znaczących braków Moje życie (Ulrich M. Schmidt: „W mistrzowskiej opowieści ukazuje swe życie w kategoriach wallenrodyzmu, tak że zaciera się granica między aktywnym działaniem a biernością). Gnauck stawia wiele ważnych pytań i hipotez, co nie oznacza, że każdorazowo udziela odpowiedzi – często przyznaje się do braku jakichkolwiek informacji na dany temat w archiwach i dokumentach, z których korzystał, czasami stwierdza, że pewnych informacji zapewne już nigdy nie uda się sprawdzić czy potwierdzić („Współcześni historycy górnośląscy, którzy znają jego nazwisko i znają akta, dowiedzieliby się chętnie czegoś więcej, lecz bezradnie rozkładają ręce”). W jeszcze innym miejscu Gnauck zachęca do dalszych
poszukiwań archiwalnych czy weryfikacji danych faktów z innymi – prócz Mojego życia – źródłami („Jesteśmy tu zdani na jego wypowiedzi, brakuje bowiem źródeł pisanych” itd.). Książka Gnaucka rozczarować może też wszystkich czytelników żądnych jednoznacznych sądów i konkretnych wyroków – szczególnie początkowe rozdziały książki zawierają więcej luk, pytań i szczegółowego nakreślenia ówczesnych historycznych realiów oraz przedstawienia faktów ogólnie znanych chociażby z podręczników historii niż wydarzeń z życia samego Reicha-Ranickiego.

dbyulev

Niestety, domyślam się też, że mimo ostrożności i empatii Gnaucka, który – choć w wielu miejscach niewątpliwie zadaje pytania bolesne i stawia naprawdę poważne zarzuty – zdaje się zarazem rozumieć i tłumaczyć wiele co najmniej kontrowersyjnych z dzisiejszej perspektywy życiowych kroków Ranickiego, media i tak uczynią z zaprezentowanym materiałem to, co wyda im się właściwe. Znajdą się więc – i po stronie polskiej i po niemieckiej, bo w obu krajach książka ukazuje się niemal równocześnie – zapewne tacy, dla których jego polskie lata będą pretekstem do zdyskredytowania nie tylko pozycji autorytetu, jakim cieszy się od lat w Niemczech, ale nawet do przekreślenia wartości całej jego dotychczasowej działalności krytycznoliterackiej. Naprzeciwko nich staną z kolei ci, dla których nawet najcięższe zbrodnie i przewinienia nie znaczą nic, jeśli tylko wykorzystywane są jako „argument w sprawie” przez ideologicznych przeciwników. Ci, którzy – niczym sam Ranicki, kiedy w 1994 roku został oskarżony po raz pierwszy przez
niemieckie media o współpracę z bezpieką – dziennikarzy badających życie Reicha, stawiać będą na równi „ze szmalcownikami, którzy w ówczesnej Warszawie ograbiali Żydów, a opornych posyłali pod nóż”: „Dzisiaj niektórzy donosiciele określają swoją działalność jako >>dziennikarstwo śledcze<<”. Miejmy nadzieję, że w trakcie dyskusji o książce Gnaucka, takie ekstremalne i, mówiąc eufemistycznie, niemądre głosy słyszane będą jak najrzadziej.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj