Chorwacki rysownik Esad Ribić, który posługuje się iście malarską techniką, współpracuje z Marvelem od prawie dwóch dekad. W Polsce mieliśmy okazję poznać tylko kilka jego prac. Kilka lat temu Mucha Comics opublikowała album „Silver Surfer: Requiem”. Natomiast w bieżącym roku oficyna Egmot Polska zajęła się serią „Thor Gromowaładny”, która głównie za sprawą oprawy graficznej została dobrze przyjęta przez czytelników. Pewnie dlatego Mucha sięgnęła po jeden ze starszych komiksów tego artysty. Na album „Loki” składa się czterozeszytowa miniseria powstała do scenariusza Roberta Rodi, która ukazywała się 2004 roku.
Zgodnie z tytułem głównym bohaterem komiksu jest Loki, Asgardczyk, adoptowany syn Odyna i Frigg, przyrodni brat Thora. Jak dobrze wiemy Bóg kłamstw i psot nie jest pozytywną postacią. Knuje, spiskuje i zdradza. Od zawsze toczy spór z bratem, którego chciałby pokonać i upokorzyć. Ma ogromne ambicje: chciałby zastąpić przyszywanego ojca na tronie. Akcja recenzowanego komiksu rozpoczyna się w chwili, gdy osiąga wszystko o czym od dawna marzył: Thor i lady Sif uwięzieni w lochu, Odyn złamany i pozbawiony władzy, Frigg w areszcie domowym, a on sam zasiada na tronie. Wymarzony koncept został zrealizowany. Spełniło się. Tylko co dalej?
Z biegiem akcji czytelnik zaczyna dostrzegać, że Bogu kłamstw marzyła się władza sama w sobie, utarcie nosa wszystkim dawnym wrogom, ale niekoniecznie rządzenie. Nie radzi sobie „z codziennością” władcy. Scenarzysta wybornie ukazał miganie się postaci od podejmowania ważnych decyzji dotyczących obronności krainy, przyjmowania dyplomatów, spłacania długów zaciągniętych u byłych sojuszników, dbania o poddanych. Tak, Loki nie nadaje się na króla. Sprawowanie władzy go mierzi i nudzi. Dodatkowo dostajemy wgląd w uwarunkowania psychiczne postaci. Pisarz stawia pytanie: czy czasem protagonista nie stał się zły dlatego, że był permanentnie źle traktowany (odtrącenie, szyderstwa, kpiny i cięgi) przez Asów?
Na dokładkę musi spłacić dług jaki zaciągnął u bogini Heli, która chce, aby Thor zasilił szeregi jej armii umarłych. Pewnie zawiązując koalicję pomniejszych oligarchów i bóstw przeciw Odynowi nie brał takiej ewentualności pod uwagę. Teraz codziennie bije się z myślą i musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chce zabić brata? Co prawda buduje wielką scenę, która ma pełnić funkcję miejsca kaźni, ale wciąż szuka rozsądnych (i nie) argumentów dla pozostawienia brata przy życiu.
Od strony graficznej album prezentuje się znakomicie. Malarski a zarazem fotorealistyczny styl robi duże wrażenie na czytelniku. Całość utrzymana w niepokojąco ciemnej, brązowo-fioletowej kolorystyce. Na szczególną uwagę zasługuje przedstawienie postaci: atletyczne, wręcz posągowe. Z drugiej strony sam Loki został ukazany jako bezzębny starzec z zapadniętymi policzkami. Jednak Ribić nakreślił kilka anatomicznych potworków, proszę zwrócić uwagę na nienaturalnie poskręcane ciało Heli w pierwszym oraz czwartym kadrze na stronie szesnastej.
Początkowo zamysł scenarzysty wydaje się nadzwyczaj interesujący. Jednakże ostatecznie zaproponowane rozwiązania fabularne są przewidywalne i mało atrakcyjne. Z góry wiadomo, jak całość się zakończy. Najciekawiej wypada wątek poświęcony relacji przyrodnich braci. Ten, kto sięgając po komiks, liczy na epickie starcie między Lokim a Thorem pewnie się rozczaruje. Opowiadana historia ma kameralny wydźwięk. I dużym stopniu sprowadza się do tego, aby spojrzeć na nieuczciwy świat Asów oczami Boga kłamstw i psot.