Lincoln Child i Douglas Preston to duet, który uwielbiam. Takie powieści, jak: Relikt, Relikwiarz, Taniec śmierci, Siarka czy Księga umarłych, wprowadziły mnie nie tylko w klimatyczną atmosferę specyficznego kryminału, ale przede wszystkim ofiarowały detektywa nadzwyczajnego, agenta Pendergasta. Jednakże nie można zapominać, że autorzy tak świetnie działający w duecie, piszą też oddzielnie. Głębia, to solowa powieść Lincolna Childa. Opowieść sensacyjna z głębokim, tajemniczym dnem oraz rozterkami człowieczeństwa stającego w obliczu tego, co niewyobrażalne. Bajki, mitu, który staje się nagle namacalnym faktem. Fabuła powieści umieszczona została na Morzu Północnym, z daleka od ludzkich siedzib, od stałego lądu. To tutaj mieści się jedna z największych platform naftowych – „Król Sztorm”. Dwa lata temu jednak zaprzestano jakichkolwiek działań. Platforma stała się swoistą przykrywką dla „Głębokiego Sztormu”. Tego, co dzieje się głęboko w otchłaniach morza, na samym dnie. Tajemnicy, która może
zmienić świat. Tylko w jaki sposób? Nasz główny bohater – doktor Peter Crane – to postać, jak w takich powieściach zwykle bywa, wielozadaniowa. Jako drugi skończył Mayo Medical School, ale też nie jest zwyczajnym lekarzem. Większość czasu spędził pod wodą, na łodziach podwodnych. Jest przyzwyczajony do morza i zna jego siłę. Jednak to, z czym przyjdzie mu teraz walczyć, możliwe, iż wystawi na zbyt wielką próbę jego siłę.
Historia zaczyna się powoli i rozwija w dość ślimaczym tempie. Crane po przybyciu na platformę, powoli zostaje wtajemniczony we właściwie obowiązki i poznaje miejsce, w którym będzie pracować: „Prosto w dół, Peter.”. Niestety wojskowe tajemnice staja w sprzeczności z etyką lekarza. Jak leczyć dziwne przypadki bólu i osłabienia, gdy nie wie się z czym ma się do czynienia. Na co byli narażeni pacjenci? Czy to rzeczywiście Atlantyda, mityczny ląd, tak wpływa na ludzi, czy samo morze? A może tak naprawdę w odmętach skrywa się coś o wiele groźniejszego? Coś, z czym współcześni nie są sobie w stanie poradzić? Pomimo sensacyjnego wątku i umiejętnie dawkowanego napięcia, książka jednak nudzi. W połowie czytelnik dowiaduje się, że to, czego się domyślał i o czym informuje okładka, nie jest pomyłką. Sam bohater też nie przekonuje. Wydaje się, że Child naprawdę lepiej daje sobie radę w duecie. Samotnie czegoś mu brakuje. Wejrzenia w osobowości postaci, zdolności do płynnej narracji, elementów zaskoczenia,
specyficznej mistyki, aromatu tajemniczości, i przede wszystkim budowania nastroju. Spoglądając na książkę z punktu widzenia czasu „po”, mamy zwyczajne czytadło. Takie do pociągu czy na deszczowy i smętny wieczór. Ale nic poza tym. Dobrze rozpisaną historię, której jednak zabrakło ikry.