Zmysłowe, nieco androgyniczne istoty, wabiące przepychem ognistych włosów spoglądają spod ciężkich powiek z płócien prerafaelickich mistrzów, Rossettiego, Millaisa, Burne-Jonesa. Lubieżnie wygięte, leniwe kobiety igrające ze śmiercią i pożądaniem; pociągające, demoniczne. Niezwykłe modelki i muzy: Maria Zambaco, Lizzie Siddal Rossetti, Jane Morris – wszystkie w przedziwny sposób pojawiają się na kartach jednej książki, a ich twarze to kolejne wcielenia jednej jedynej postaci…
Niemożliwe, prawda? Nikt przecież nie pisze tak, jak malowali prerafaelici.
Kiedy Daniel Holmes wyciągał z rzeki Cam zjawiskowo piękną topielicę, nie przypuszczał, że jego życie stanie się od tej chwili gorączkowym pędem ku śmierci o lawendowym spojrzeniu i jednoczesną ucieczką od niej. Niemożliwa wydawała się miłość, która doprowadzi do utraty najlepszego przyjaciela i pozbawi życia dziesiątki innych osób. Równie odległe od rzeczywistości były bluźnierstwo, występek, obłąkanie i rzeczywistość, która powinna być koszmarem, a staje się wbrew wszelkim zasadom staje się lepką od zepsucia, niewyobrażalnie rozkoszną udręką. Od nieszczęsnego wypadku nad rzeką życie i śmierć Daniela zostają podporządkowane jednej kobiecie: Rosemary Ashley, Błogosławionej Panience z obrazów prerafaelickiego Bractwa, kapryśnej i okrutnej pani o wdzięku najniewinniejszego dziecka, która na podobieństwo wyjątkowo subtelnej bestii sączy z Daniela życie. Ostatecznie, dla wybranych śmierć jest jedynie elementem potrzebnym do przeżycia.
A gdy Alice poznaje Ginny, nową dziewczynę swego ekschłopaka, niemożliwe wydaje się, by ta eteryczna, drobna dziewczyna, tak nieprawdopodobnie idealna, mogła być wytrawną morderczynią, która z zimną krwią i gracją drapieżnika pozbawia życia kolejne istoty. Ta młodziutka kobieta nie może mieć więcej niż dwadzieścia lat, a jej niezwykłe zachowanie musi być wynikiem psychicznego załamania. Wszystko inne – podobnie jak zabicie tego, co się kocha – jest niemożliwe.
Proszę Państwa, przedstawiam nową Carmillę, godną następczynię Lilith i oszałamiającej Prozerpiny Rossettiego. Przedstawiam Wam książkę, która jest i horrorem, i powieścią gotycką. To prerafaelickie piękno ubrane w drapieżną lubieżność Beardsleya, romantyzm Rice i strach Stokera, piękne przerażenie Poego. Barokowy przepych pierwszej, wydanej po latach, książki Joanne Harris nie każdemu przypadnie do gustu. Nie dajcie się jednak zwieść: to nie jest książka, do której ilustracje mogłaby wykonać Victoria France – nie znajdziecie tutaj nadmiernej egzaltacji, patosu i przesady. Nie będzie epatowania wytartymi schematami, nieudolnych prób oswajania zła poprzez śmiech, nie znajdziecie ani jednego osinowego kołka, a słowo „wampir” pojawi się w całej książce dwa razy. To powieść staromodna w najlepszym znaczeniu tego słowa, ponieważ „zasiewa ziarno nocy, podziemne ziarno Prozerpiny, z którego wyrasta krwistoczerwony owoc. Żądza”. Chcecie żądzy? Zasiejcie ziarno zła…