Recenzja to podwójna, gdyż dotyczy nie tylko treści, ale również formy.Jako że dane mi było przeczytać i obejrzeć specjalne, ekskluzywne, limitowane wydanie, okraszone pięknymi zdjęciami, mapami, reprodukcjami, wydane na eleganckim papierze, w mniejszym stopniu mogłam skoncentrować się na treści, rozpraszana wersją obrazkową. Zdaję sobie sprawę, że takie wydanie znakomicie nadaje się na prezent, ale jego lektura wbrew pozorom nie jest przyjemniejsza – to trochę tak, jakby uznać, że czytelnik nie ma dość wyobraźni, by wytworzyć w swoim umyśle obrazy opisywane przez autora i dać mu wszystko podsunięte pod sam nos na tacy.
Ale nic to. Przejdźmy do treści. Drugiego * Kodu Leonarda da Vinci* już się Brownowi chyba nie uda stworzyć, choć wiele cech tegoż literackiego hitu autor zawarł i w tej powieści. Jest Robert Langdon, bohater, który i tym razem musi się zmierzyć z wyjątkowo przebiegłym i groźnym przeciwnikiem, jest mnóstwo zagadek i pułapek, które stają na przeszkodzie w ich rozwiązaniu, jest wiele wątków dotyczących religii, sztuki, nauki, historii, nowoczesnych technologii, o jakich się nawet nie śniło zwykłym śmiertelnikom, a wszystkie tak pogmatwane, że nietrudno się czytelnikowi w ich gąszczu zagubić. Mamy pościgi i wyścig z czasem, agentów różnych rządowych organizacji, spiski, hakerów, no i oczywiście kobietę, którą trzeba ratować z opresji.
Tym razem pod swą pisarską lupę wziął Dan Brown masonów, umieściwszy ich kolebkę w Waszyngtonie i portretując ich jako strażników mistycznego portalu, znajdującego się gdzieś w jego podziemiach.
Właściwie oprócz tej powtarzalności nie można powieści nic zarzucić – akcja toczy się wartko, a momentami pędzi jak najbardziej rwąca rzeka, jednak nieco brakuje świeżości. Dla osób nieobciążonych poprzednimi spotkaniami literackimi z Brownem (o ile tacy istnieją) może to być pozycja interesująca.