Ciekawie ilustrowana i ładnie wydana książeczka. Dość w sumie nietypowa, stylizowana na coś znacznie starszego niż jest w rzeczywistości. Za charakterystyczne ilustracje i układ graficzny książki odpowiada pan Bohdan Butenko. Także on wybrał stare, przedwojenne wierszyki dydaktyczne, które stanowią podstawę tego zbiorku. Wiersze proste, zabawne, z niewyszukanymi rymami - bawią i uczą, przynajmniej takie było ich pierwotne zamierzenie. Tego drugiego jest tu trochę mniej. To pierwsze zależy od poczucia humoru czytelnika. Pan Butenko zilustrował rymowanki swoją łatwo rozpoznawalną kreską, nasycając dydaktyzm i wymowę poematów czarnym humorem. Niektóre z nich stają się przez to lekko makabryczne, niektóre lekko frywolne. Oszczędne w kolorach rysunki wspomagają wyobraźnię czytającego, pokazując mu jakie szalone pomysły zrodziły określone słowa w głowie znanego rysownika. Swoistego uroku książce dodają zamieszczone tu autentyczne przedwojenne fotografie. Pozowane, typowe dla tamtych lat, mające w sobie jakiś
niezaprzeczalny urok zdjęcia pozbawionego kolorów. Czas odcisnął już na nich swoje piętno, ale ciągle jeszcze wywołują w oglądającym nostalgię przywołując czar dawno minionych dni.
Odnoszę wrażenie, że nie jest to książeczka dla najmłodszych. Choć współczesne "telewizyjne" dzieci są już w dużej mierze uodpornione na różnego rodzaju makabreski, ich spokojne sny mogłyby niechcący przemienić się w nocne koszmarki. Przez karty tej książki przewija się cała barwna galeria psotników, tytułowa wesoła (trochę inaczej) gromadka. Dokuczający i złośliwi Błażuś, Hania i Zyzio. Nieposłuszna Lila i Juleczek co ma zwyczaj ssać palce. Do tego grona dołączają dzieci pełne złości, siejące niezgodę, rzucające w innych kamieniami czy nieposłuszne do granic cierpliwości. Wszyscy ci nicponie nie kończą swych wybryków bez poniesienia zasłużonej kary. Czasami makabrycznie absurdalnej, ale jednak kary. Nie o to tu chyba jednak chodzi. Wszak w wielu bajkach urwisy też mają do czynienia z niewiarygodnymi czy makabrycznymi zdarzeniami. Baby Jagi próbujące je ugotować, wilki łykające babcie czy okrutne królowe śniegu też balansują na jakże cienkiej granicy dobrego smaku i wrażliwości młodego odbiorcy.
Pozostaje jednak wyraźna świadomość tego co jest fikcją, a co prawdą, co faktem, a co fantazją. Forma jest formą, a cel jest jeden. Przestrzec, pouczyć, zaniepokoić. Może właśnie w ten sposób ukryta w wierszyku myśl trafi to do niejednej małej krnąbrnej główki?!
Czuję się w obowiązku łagodnie przestrzec rodziców przed zawartością książeczki i zachęcić ich do zerknięcia do niej przed ewentualnym podarowaniem swoim lub cudzym latoroślom. Co jednego bawi i rozśmiesza, innego może niepokoić i zasmucać. Swoją drogą wydaje się, że opiekunowie zawsze powinni wiedzieć co przekazują dzieciom do czytania.