Trwa ładowanie...
recenzja
17-01-2012 10:00

Kto wygrał pod Waterloo?

Kto wygrał pod Waterloo?Źródło: "__wlasne
d16lmoo
d16lmoo

„Podczas gdy Napoleon ciągle nie doceniał i błędnie rozumiał Wellingtona, Wellington nigdy nie wątpił w geniusz Napoleona”. Zacytowana opinia brzmi niemalże podręcznikowo. Sztampowo wręcz wypada przy tym porównanie, iż dwaj rywalizujący ze sobą dowódcy przypominali antycznych herosów uwiecznionych w homeryckim eposie. Nie pozbawiony powodów do nadludzkiej pychy Bonaparte starł się niczym Achilles z Hektorem – dzielnym obrońcą ojczyzny. W „Iliadzie” pojedynek wygrał Achilles. Pod Waterloo górą był Wellington, który skomentował poczynania zwycięzcy spod Austerlitz i Wagram w ostatniej bitwie w niewybredny sposób: „W cholerę z nim, wychodzi na to, że zwykły z niego tłumok”.

Jeśli bowiem ambitny Korsykanin przypominał w pędzie ku chwale zająca, to bardziej konwencjonalna kariera Wellingtona przebiegała w żółwim tempie. Takim oddającym fakty porównaniem Andrew Roberts rozpoczyna podwójną biografię wybitnych dowódców, którzy naprzeciwko siebie stanęli tylko raz jeden. Było to osiemnastego czerwca tysiąc osiemset piętnastego roku pod Waterloo. Bitwa ta nie tylko ostatecznie zakończyła okres wojen napoleońskich w Europie, lecz również była ostatnią batalią dla Bonapartego i Wellingtona. Nic więc dziwnego, że brytyjski historyk uczynił z niej kulminacyjny moment swojej opowieści traktującej o rywalizacji obydwu dowódców, także po zakończeniu działań militarnych, nie stroniąc od osobistych wycieczek i pijarowych zagrywek z uroczystymi pogrzebami włącznie. Nie przypadkowo bowiem brytyjski marszałek zbierał w swoim domu pamiątki po swoim największym przeciwniku, lecz również przez pewien czas zatrudniał jednego z napoleońskich kucharzy oraz chętnie umawiał się na randki z byłymi
kochankami cesarza. Z tego porównania siłą rzeczy więcej dowiedziałem się o umiłowanym poddanym Zjednoczonego Królestwa. Powody są dwa. Po pierwsze, tak jak większość czytelników przed lekturą książki więcej wiedziałem o orle Józefiny niż o jego nieustępliwym przeciwniku. Po drugie, nie ulega wątpliwości, że dla imperatora rywalizacja z brytyjskim dowódcą była jedną z wielu spraw do załatwienia, to dla Welligtona pokonanie Napoleona było życiową misją. Z tego też względu, Brytyjczyk publicznie chwalił geniusz Bonapartego, a prywatnie skwapliwie wyłapywał jego błędy. Korsykanin na odwrót: publicznie zarzucał Welligtonowi brak pomysłowości, jednak nie potrafił mu odmówić talentu do wojaczki podczas rozmów w cztery oczy.

Jeśli zatem miałbym sięgać do antycznych wzorów, aby oddać relacje pomiędzy dwoma przeciwnikami, to przykładu nie szukałbym u Homera, lecz prędzej słynącego z paradoksów Zenona z Elei. Według niego Achilles, tudzież zając, nie jest w stanie wyprzedzić żółwia, gdyż zawsze będzie musiał stanąć tam, gdzie żółw. Mówiąc krótko, szybki zając nie jest w stanie prześcignąć powolnego żółwia. Podobnie Napoleon dążył do niemożliwego. Dlatego przegrał.* Za nim jednak obwieszczę triumf brytyjskiego rozsądku nad śródziemnomorskim, mającym skłonność do hybris geniuszem, dopowiem, że Roberts patrząc na skutki bitwy pod Waterloo nie jest do końca pewien, kto tak naprawdę zwyciężył w ostatniej bitwie. *

d16lmoo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d16lmoo