Trwa ładowanie...
recenzja
17-03-2011 17:08

Księga tysiąca pragnień

Księga tysiąca pragnieńŹródło: Inne
d3ry0h3
d3ry0h3

Kiedyś byłam świadkiem randki w uczelnianej bibliotece. Dla wielu – w tym głównej uczestniczki spotkania – nie był to do końca trafiony pomysł, jednak są na tym świecie tacy (w tym pechowy randkowicz), dla których spotkanie w takim miejscu jest co najmniej magiczne. Magia to kluczowe słowo w przypadku najnowszej książki autorstwa Deborah Harkness. Laureatka wielu prestiżowych nagród w dziedzinie historii i członkini elitarnych towarzystw naukowych sięgnęła po pióro tym razem nie po to, by nakreślić kolejny artykuł czy monografię badawczą, ale powieść, w której – jak twierdzi wydawca – można odnaleźć ślady twórczości Browna, Meyer i Rowling. Całe szczęście odwołania do tych autorów to głównie zabieg marketingowy, bo równie dobrze można uznać, że skoro w powieści pojawiają się postacie nadnaturalne takie jak wampir, czarownica i demon, to tekst odnosi się do książek Kinga, Poego i Lovecrafta. Porównanie rzucone tak samo lekko, a jak ogromną różnicę robi zestawienie nazwisk!Samo porównanie – zapewne mające
przysporzyć książce czytelników – nie do końca jest moim zdaniem trafione. Można pisać o wampirach, czarownicach i demonach, można nawet pokusić się o romans z kryminałem w tle i można to zrobić dobrze! Wierzyć się co prawda na słowo nie chce (tak nas przyzwyczaiły do tej niewiary niewiarygodne wypociny niektórych pisarzy), a jednak fakty mówią same za siebie.

Główna bohaterka (wydaje się, że nieco porte parole autorki) Diana Bishop pochodzi z potężnej, wielowiekowej rodziny czarownic – tych, które zostały spalone w Salem. Młoda zdolna doktor historii prowadzi prace na temat traktatów alchemicznych w Bibliotece Bodlejańskiej w Oksfordzie, gdy nagle docierając do jednego z manuskryptów, odkrywa ze zdumieniem jego niesamowite właściwości. Nie tylko trudno go otworzyć i brakuje mu kilku stronic, ale także jest bardzo specyficznym palimpsestem… Diana nie musi długo czekać na wzrost zainteresowania swoją osobą – biblioteka zaczyna wprost roić się od istot nadnaturalnych, kierujących na dziewczynę całą swoją uwagę. Przyczyny tej nagłej i dość niezdrowej fascynacji badaczką próbuje jej objaśnić tajemniczy profesor biochemii, Matthew Clairmont, który przypadkiem okazuje się wielowiekowym wampirem.

Powiedzieć więcej oznacza obedrzeć czytelnika z przyjemności lektury, a tego z pewnością chciałabym uniknąć. Księga wszystkich dusz to bardzo sprawnie napisana powieść łącząca elementy thrilleru, romansu i powieści przygodowej. Ma to, co mieć powinna taka właśnie książka wymieszane w odpowiednich proporcjach: jest więc i dobrze skonstruowany świat przedstawiony, spora doza niepewności, tajemnicy i szczypta nieco staroświeckiego romansu. Do tego niezwykła książka – motyw stary jak świat, który dobrze użyty sprawdza się niemal zawsze: podobnie jest i w tym przypadku. Kolejną zaletą Księgi wszystkich dusz są także wiarygodnie odmalowane portrety bohaterów. Można czasem zarzucić autorce, że sama stawia postaci w nieco sztucznych sytuacjach (jak na przykład nieco zbyt mocno trącący operą mydlaną i harlequinem z końca lat 80. motyw związany ze wspólnym poznawaniem swoich tajemniczych umiejętności podczas kolacji, dość nienaturalne rozmowy prowadzone podczas jazdy konnej w posiadłości jednego z bohaterów
czy – co już było dla mnie szczytowym osiągnięciem w tej materii – pojawienie się kolejnego wampira, który okazuje się być „dawnym kolegą” jednego z naszych bohaterów). Warto jednak wybaczyć Harkness te drobne potknięcia – po pierwsze dlatego, że zwyczajnie dobrze się to czyta, po drugie – historia jest na tyle ciekawa, że można jakoś przełknąć te stylistyczne wpadki. Co więcej nie są one też na tyle istotne, szczególnie w porównaniu z umiejętnością autorki do bardzo sprawnego budowania napięcia.

Oczywiście znajdą się i malkontenci, dla których cała historia nie jest zajmująca, a wątek romansowy w ogóle psuje wszystko (i to na dodatek znów z wampirem!) i w ogóle to całość zalatuje Danem Brownem. Ponieważ też mam serdecznie dość książek, które w słaby sposób operują podobnymi wątkami, rozumiem słuszne obawy, ale z przyjemnością je rozwieję. Otóż ani to wampir z gatunku tych, z którymi ostatnio mieliśmy do czynienia w popkulturze (bo jak na wampira zadziwiająco mało w nim wampira – i dobrze!), ani to pisanina Dana Browna. Harkness zabiera czytelnika w świat, który jest mi znany z dawno przeczytanych książek i obejrzanych filmów: gdzieś tam, w świecie niemalże równoległym, pięknym językiem zostają opisane stworzenia, o których czyta się baśnie. Przygody niesamowitych bohaterów, tajemnicze manuskrypty, ekscytujący zapach wiedzy. Zdecydowanie zupełnie inny poziom dobrej rozrywki, gorąco polecam!

d3ry0h3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ry0h3