Odświeżenie klasycznego mitu o Heraklesie? Czemu nie, jeśli dodatkowo jest to także próba odbrązowienia legendy. Kiedy do moich rąk trafiła pierwsza część dwutomowej powieści Henry’ego Liona Oldiego, tym, co najbardziej przykuło moją uwagę nie była jednak tematyka (a przynajmniej: nie od razu), ale właśnie owo brzmiące z angielska nazwisko autora i fakt, że w oryginale książka napisana jest po rosyjsku. Tajemniczy autor to w istocie… duet pisarski z Charkowa, który tworzą Dmitrij Gromow (niegdyś pracujący jako chemik) oraz Oleg Ładyżenskij (były reżyser teatralny). Polskiemu czytelnikowi twórczość Gromowa i Ładyżenskiego może być znana z takich pozycji jak Mesjasz formatuje dysk, dylogii Mag z łaski prawa oraz Magia przeciw prawu, opowiadań zawartych w antologii Granica, a od niedawna – dwutomowej powieści Heros powinien być jeden.
Tytułowy heros to – jak zostało wspomniane – najznakomitszy półbóg jakim mogła poszczycić się Hellada, czyli Herakles. Ale w oczach charkowskich pisarzy, historia tej postaci wygląda zupełnie inaczej, niż jest to ujmowane w popularnych opracowaniach poszczególnych mitów. Dzieje Heraklesa otwiera moment jego poczęcia – moment niezwykły, bo oto do łoża pięknej Alkmeny zbliżył się sam Zeus, przybrawszy postać jej nieobecnego męża, Amfitriona. Ów, wracając z podróży, zastaje zmięte prześcieradła i żonę przekonaną, że cały czas obcowała z mężem. Owocem tego menage a trois jest jednak nie jeden syn, a… bliźniacy, Alkides i Ifikles. Niemal od kołyski bracia wykazują nadludzką siłę; duszą węże zesłane przez zazdrosną o ludzkie dzieci Gromowładnego Herę, potwierdzając tym samym swe boskie pochodzenie, znacznie wcześniej niż inni rówieśnicy zostają przydzieleni do ćwiczeń w palestrionie, gdzie pod czujnym okiem ojca i innych znakomitych nauczycieli szkolą się w sztuce wojennej… Chłopcy nawiązują znajomość z
Hermesem i Chironem, jednak od pewnego momentu to Ifikles staje się tym słabszym, „gorszym” bratem, usuwa się w cień. Dlaczego? Ponieważ po pierwsze heros powinien być jeden, a po drugie bracia niespodziewanie dla siebie odkrywają, że w istocie stanowią bardziej dwa odbicia jednej postaci, aniżeli dwie odrębne osoby.
Pierwsza część powieści koncentruje się na dzieciństwie i młodości bliźniąt, mocno akcentując pojawiające się bardzo wcześnie napady szaleństwa Heraklesa, o których śpiewali rapsodowie. Oldi wyraźnie wskazuje przyczynę tych ataków: nie jest nią jednak nienawiść Hery, ale mroczne rytuały wyznawców Upadłych bogów, które mają osłabić władzę Olimpijczyków. Autorzy kreślą także świetne portrety psychologiczne niektórych bohaterów: wspaniale zarysowana została postać Amfitriona, basileusa Teb, ojca chłopców czy też boga Hermesa, który w ujęciu charkowskich pisarzy staje się postacią niezwykle wyrazistą, pełną emocjonalnych rozterek. Oldi nie pominął także trudnych relacji rodzinnych, jakie kształtują się w rodzinie Alkmeny i Amfitriona. Do zdecydowanych zalet powieści trzeba zaliczyć strukturę książki, której podział formalny odpowiada podziałowi dramatu antycznego: posiada parodos, eksodos, stasimosy, a akcja właściwa rozgrywa się w poszczególnych epejzodionach. Na duży plus trzeba policzyć autorom fakt, że
opowiadając na nowo historię Heraklesa, nie zdecydowali się na konwencję komiczną, lecz obrali dużo trudniejszą – moim zdaniem – ścieżkę literacką. Nie znaczy to oczywiście, że Heros… jest książką idealną (zwłaszcza, gdy można porównać pierwszą część i drugą), ale jest to książka godna polecenia, bardzo wciągająca, oczarowująca klimatem, choć może chwilami nieco zbyt przegadana.