Najpierw mamy tajemne misterium astrofizyczne. Gdzieś na krańcach galaktyki Damy z Woalką następuje brzemienne w skutki spotkanie dwóch ciał kosmicznych: białego karła z gwiazdą układu Delta Karpis. Z kilku statków obserwują to zjawisko zespoły naukowców. Potem ma miejsce zdarzenie tajemnicze z innych względów. Otóż z jednego z owych statków znika kapitan i wszyscy pasażerowie. W przestrzeni kosmicznej zostaje odnaleziony dryfujący, pusty kadłub bez śladów jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz. Statek nazywa się „Polaris”. Usilne próby rozwikłania zagadki nie przynoszą rezultatów, po kilkudziesięciu miesiącach zostają więc zaniechane. Dopiero w sześćdziesiąt lat później rzecz trafia w ręce międzyplanetarnego handlarza antyków Aleksa Benedikta, który niedawno wsławił się rozwiązaniem innej sprawy z dalekiej przeszłości (co zostało opisane w powieści Smykałka do wojny). W śledztwie pomaga mu powabna – i świadoma swoich walorów – asystentka Chase Kolpath. Tym razem to właśnie ona jest narratorem powieści.
Początkowo sprawa wydaje się beznadziejna, a do tego zupełnie zapomniana przez opinię publiczną. Jednak kolejne wydarzenia zdają się wskazywać, że wciąż są ludzie, w których tajemniczy wypadek sprzed lat budzi żywe emocje. I którzy dla powstrzymania śledztwa gotowi są nawet zabijać. Wystawa artefaktów pochodzących z „Polaris” zostaje wysadzona w powietrze, zaś dwoje naszych bohaterów staje się celem kolejnych zamachów. Tylko szczególne umiejętności pozwalają im wychodzić z opresji cało, zaś podbudowany profesjonalizmem upór – czynić drobne kroki w stronę wyjaśnienia tajemnicy „Polaris”.
Autor powieści, Jack McDevitt, w amerykańskiej science fiction uznawany jest za następcę Isaaca Asimova. I rzeczywiście, daje się zauważyć cechy wspólne twórczości obu autorów, obecne także w Polaris. Podstawą fabuły jest kryminalno-historyczna intryga, skrupulatnie zaplanowana i konsekwentnie poprowadzona. Akcja rozwija się niespiesznie, pozwalając czytelnikowi na dobre rozeznanie się w związkach przyczynowo-skutkowych opisywanych zdarzeń. Psychologia postaci zarysowana jest jednoznacznie, grubą kreską, co z kolei umożliwia przewidywanie zachowań bohaterów, stających w obliczu nowych wyzwań. To właśnie ci ludzie są w centrum uwagi autora, a nie kosmos, obce planety, przyszłościowe rozwiązania techniczne, czy artefakty obcych. I to ludzkie emocje, namiętności, lęki stają się źródłem nieporozumień, konfliktów, sekretów, z którymi Alex i Chase muszą się mierzyć.
Proza McDevitta nie epatuje futurystycznymi wynalazkami czy ingerencją w ludzką psyche. Opisuje całkiem zwyczajnych, dzisiejszych ludzi, którzy żyją co prawda w dalekiej przyszłości i na odległych planetach, ale mieszkają w tylko trochę lepszych domach niż my, jeżdżą tylko trochę lepszymi pojazdami, posługują się tylko trochę lepszą bronią czy komunikatorami. To powoduje, że z opisywanymi przez autora postaciami łatwo nam się utożsamić i łatwo je zrozumieć. Możemy wraz z nimi dzielić emocje i pasje, odczuwać gorycz porażki i słodki smak zwycięstwa. Patrząc z innej strony, Polaris to po prostu sensacyjny kryminał przeniesiony w scenerię science fiction, który równie dobrze mógłby funkcjonować bez tej scenerii. To pokazuje nam, że McDevitt to pisarz uniwersalny, celujący w tradycyjnej formie opowieści, wykorzystujący możliwości dawane przez język fantastyki w umiarkowanym stopniu. Dzięki temu jego proza może przypaść do gustu nie tylko miłośnikom tego nurtu literatury, ale również osobom spoza ich grona.
A proekologiczne przesłanie powieści okazuje się niezwykle aktualne i może pobudzić czytelników do niejednej refleksji nad naszym światem.