Trwa ładowanie...
recenzja
31-10-2012 21:59

Krwiście i całkiem rodzinnie

Krwiście i całkiem rodzinnieŹródło: "__wlasne
d43409p
d43409p

Żadna dziewczyna nie lubi, gdy facet wystawia ją do wiatru – a wyobraźcie sobie, co poczuła tak dumna dziewczyna jak Kate Daniels.W dodatku w sytuacji, w której spełnia zachcianki swego futrzastego przyjaciela po przegranym zakładzie. Brzmi jak furia? No, furia to mało powiedziane… Co prawda tu – jak nietrudno się domyślić – następuje cały przegląd bardzo skomplikowanych (zupełnie niepotrzebnie, ale to chyba wpisane w tę postać…) emocji, z jakimi Kate sobie bardziej nie radzi, niż radzi. Dałoby się przeżyć bez tego opisu, bo trochę to wszystko przypomina usilną ucieczkę kury przed rozochoconym kogutem, która to ucieczka nikogo już nie przekonuje, nawet samej zainteresowanej. Ale niech tam, pewnie to dla wielbicieli pyskatej baby z mieczem to tylko zaleta.

Oczywiście, cała ta hist(e?)(o?)ria to tylko wstęp do opowieści właściwej: w każdym tomie jest bowiem trochę miłosnych przepychanek na linii Kate – Curran, ale żeby było odrobinę ciekawiej, muszą pojawić się oczekiwane Przeciwności Losu. Można z dużą dozą ironii powiedzieć, że Magia krwawi to jeden z najlepszych przykładów na powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Wśród całego panteonu postaci, które przybierały postać tak zwanych Przeciwności Losu staje tym razem Stalowa Mary. Uosobienie zarazy opanowuje Atlantę i jak zwykle to Kate musi jej stawić czoła. Następuje klasyczna jatka i wymiana mniej lub bardziej ciętych ripost (nie, nie pamiętam żadnej z nich, ale trzeba przyznać, że Andrews mocno u mnie punktuje jakże ironicznym wątkiem rodzinnym).

Wielbiciele cyklu znajdą tu wszystko, co w nim kochają (sprawdziłam, co kochają, ponieważ jak się okazuje kochamy trochę inne rzeczy, co zapewne pozytywnie wpływa na różnorodność typów ludzkich): akcja jak zwykle wartka, nie ma w niej zbędnych przestojów (poza wspomnianymi już wyżej rozterkami emocjonalnymi, które są dla mnie już posunięte do absurdu). Czytelnicy cyklu doceniają także dialogi – trzeba przyznać, że to dzięki ich nagromadzeniu książkę czyta się tak szybko i zdarza się Andrews błysnąć dowcipem.Może nie jest to książka, przy której można chichotać, ale uśmiech półgębkiem się zdarza. Niezamierzony uśmiech z kolei budzą edytorskie błędy, których w tej części nieco więcej niż w poprzednich – to minus, ale nie po stronie Andrews, a wydawnictwa: zdarza się, że interpunkcja trzeszczy piaskiem w zębach. Odchodząc od tego, za co wielbiciele cyklu mogą uwielbiać powieści z Kate Daniels w roli głównej – to książka jak pozostałe, ani lepsza, ani gorsza. Andrews trzyma poziom. Co prawda jest to poziom
pociągowego poprawnego czytadła, ale przecież i takie książki są potrzebne i nikogo do tego nie trzeba przekonywać. Jak zwykle bywa z tą serią – po dłuższym czasie od lektury stopniowo książka zamazuje się w oceanie pamięci i zlewa z poprzednimi tomami. Ani to dobrze, ani źle – tak sobie po prostu, pośrodku, dość letnio, pociągowo właśnie. Niezależnie od tego, wciąż otwarte pozostaje pytanie, jakiego potwora powoła Andrews w kolejnym tomie. No i oczywiście – co dalej z parą bohaterów? Póki co proporcje między tkliwym romansem a przygodowym fantasy są nawet nieźle wyważone, ale szala przechyla się już niebezpiecznie w kierunku, który ostrzega nawet najlepszych pisarzy: kończ waść… Miejmy nadzieję, że jednak wstydu nie będzie.

d43409p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d43409p