Krwiożercza maglownica, żądne krwi bachory, mozolne dłubanie w więziennym murze
Rynek rządzi się nieubłaganymi prawami: jeżeli coś można sprzedać, to należy to zrobić. I tak oto do księgarń trafia książka, będąca wyborem opowiadań S. Kinga. Zastanawiać może ich dobór: obok rewelacyjnych Skazanych na Shawshank, dobrych Serc Atlantydów, jest też koszmarna Maglownica i średnio udane Dzieci kukurydzy, a także 1408. Wszystkie te utwory łączy jedynie fakt, że zostały zekranizowane (niektóre nawet siedem razy – jak Dzieci kukurydzy). Zestawienie to wygląda dosyć interesująco, gdyż każe się zastanawiać, jakimi kryteriami kierował się autor tej antologii? Trudno znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla „składanki”, w której obok opowiadania naprawdę zachwycającego - bo takimi są Skazani na Shawshank - czytelnik trafia na historię o krwiożerczej maglownicy. Mistrz grozy wielokrotnie romansował z dziesiątą muzą i naprawdę ciężko uwierzyć, że nie można było inaczej dobrać elementy tejże antologii. Wszak jest jeszcze Zielona mila czy Sekretne okno - historie może nie rewelacyjne,
czy też świetnie sfilmowane - ale trzymające na pewno lepszy poziom, niż filmowa wersja opowieści o szalonych dzieciakach i stworze w polu kukurydzy. Tłumaczeniem mogłaby być adnotacja na okładce, z której wynika, że zawartość, to ulubione adaptacje Kinga, ale nijak się to ma do słów samego autora z wstępów do każdego z opowiadań. Te króciutkie wstępy mają nam dać nieco szersze spojrzenie na prezentowane historie: pozwalają czytelnikom dowiedzieć się, jak powstawało dane opowiadanie, czy też co King ma do powiedzenia) na temat danej ekranizacji, przeważnie nie są to słowa pochlebne, gdyż King znany jest z mocno krytycznego stosunku do ekranizacji własnej prozy: dość powiedzieć, że był średnio zachwycony Lśnieniem Kubricka.
Z wybranych historii najmniej zastrzeżeń budzi wybór Skazanych na Shawshank. Filmowa adaptacja, to jeden z tych rzadkich momentów w historii kina, gdy z świetnego opowiadania powstał równie dobry film. Ekranizacja przypadła do gustu Kingowi, który pisze: „W przypadku tego tekstu, uważam, że jeśli ktoś go nie czytał (lub chociaż nie oglądał filmu), to powinien to czym prędzej nadrobić, ponieważ jest to dzieło, które dzięki realistycznym opisom i ciekawej atmosferze posiada olbrzymią wartość artystyczną.” Mroczna, ale jednocześnie optymistyczna historia o nadziei, która utrzymuje ludzi przy życiu, stała się podstawą scenariusza filmu, który wielokrotnie wygrywał rankingi na film wszechczasów. Jedna z tych opowieści, które koniecznie trzeba przeczytać i zobaczyć. Zarówno na ekranie, jak i na stronicach książki mamy do czynienia z świetnie opowiedzianą historią, zaludnioną przez wyraziste postacie. Zastrzeżeń nie budzi także wybór Serc Atlantydów – historia małego chłopca, który zaprzyjaźnia się z
tajemniczym nieznajomym, doczekała się całkiem udanej ekranizacji, którą warto obejrzeć, choćby dla roli Anthony'ego Hopkinsa. Pozostałe trzy opowiadania, na tle dwóch pierwszych, wydają się (delikatnie mówiąc) nieporozumieniem. 1408 nie wyróżnia się jako opowiadanie, ani jako film – ot, typowa historia o duchach i zwidach. Maglownica i Dzieci kukurydzy są zupełnie kuriozalne na wielkim ekranie, choć jako opowiadania trzymają jeszcze pewien poziom. Jeżeli dodać fakt, że tej drugiej historii „zawdzięczamy” całą serię koszmarków filmowych… „Uważam, że wersja pisana jest straszniejsza, bo kukurydza jest straszniejsza. W filmie wygląda jak… kukurydza. W filmie kukurydza nigdy nie zdoła konkurować z Draculą” – nie sposób się nie zgodzić z autorem, prawda?
Trudno jednoznacznie powiedzieć, do kogo skierowana jest omawiana pozycja. Na pewno zakupią ją najbardziej zagorzali fani Kinga, choćby dla samego wstępu jego autorstwa. Zaciekawić może także fanów kina, którzy mieli do tej pory styczność tylko z ekranizacjami historii grozy. Pozostałych czytelników zachęcam do sięgnięcia po inne zbiory opowiadań Mistrza, choćby po Nocną zmianę.