Andrzej Zieliński, dziennikarz i popularyzator historii Polski, pisywał dotąd głównie o nieobecnych albo „źle obecnych” w szkolnych podręcznikach faktach z czasów Średniowiecza, a szczególnie - początków Polski. Osobisty wróg Jana Długosza i nieufny czytelnik Galla Anonima jest, między innymi, autorem „Króla apostaty” (o Bolesławie Zapomnianym), „Tajemnic klątwy Gaudentego” (o pierwszych Piastach w tonacji noir), czy „Mieczy Wikingów”, wszystkich zgrabnie wymijających rafy wielu popularnych pozycji historycznych, czyli łopatologię, nudę i tabloidyzację.
Książki o czasach pierwszych Piastów opatrzone są solidną bibliografią, która nie służy im tylko do ozdoby, choć czasem uwiedziony czytelnik nie zauważa, że opuścił wsparty na źródłach grunt i podąża za autorem po wątłym mostku hipotez.
Po „Sarmatach…” wiele sobie zatem obiecywałam, przeczytałam zaś, niestety, przydługi artykuł publicystyczny o polskich wadach narodowych, dość chaotycznie zilustrowany przykładami. Z tytułowych „kłamstw, przemilczeń i półprawd w historii Polski” autor wybrał te najbardziej, jego zdaniem, toksyczne, umacniające ksenofobię i uwielbienie straceńczej bohaterszczyzny, zdecydowanie za to bardziej efektowne od propagowania powszednich cnót obywatelskich. W dwunastu rozdziałach odbywa się na naszych oczach demontaż najrozmaitszych mitów, od Polaka-Sarmaty (tu, akurat, przydługi wywód o starożytnych Sarmatach zdominował istotę problemu, czyli nieśmiertelny barok w polskich głowach), przez „kraj bez stosów” (gdzie autor, niestety, w jedne płomienie wrzucił heretyków, ateistów i czarownice), obronę Częstochowy, aż po wallenrodyzm („demontowaliśmy system od środka”) i narrację Powstania Warszawskiego, całkowicie pomijającą śmierć dwustu tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy.
Znajdziemy tu kilka perełek, co najmniej parę tematów do zastanowienia się i zadumy, za które autorowi serdecznie dziękuję, choć, doprawdy, mógłby nie prawić mi co parę stron natrętnych morałów. I nie mieć aż tak wielkiego zaufania do własnej pamięci do detali. Grydzewski mawiał: „wiem, że Kordiana napisał Mickiewicz, ale i tak zawsze sprawdzam”.