Poprzedni tom Klaudyny skończył się oświadczynami, które czytelniczki zachowają pewnie długo w pamięci.* Kolejny zaczyna się błyskawicznymi przygotowaniami do ślubu, a płonąca z niecierpliwości Klaudynka zaledwie zwraca uwagę na nieistotne drobiazgi w rodzaju stroju, fryzury i nielicznych gości.* Mniej od niej zainteresowany banalną rzeczywistością jest tylko, tradycyjnie, tato Klaudynki, kochający swoją córeczkę i życzący jej jak najlepiej, jeśli tylko nie wymaga to wynurzania się z hermetycznego mikrokosmosu dziwaka-egocentryka.
Po ślubie zajrzymy do małżeńskiej sypialni, w której oblubieniec wprowadzać będzie świeżo poślubioną młodziutką małżonkę w sekrety alkowy. Tu Colette okazała się skandalistką bardziej w życiu, niż w literaturze, a w Małżeństwie Klaudyny subtelną mistrzynią zmysłowych wtajemniczeń. Leciutkim piórkiem nakreślone sceny miłosne, bez odrobiny wulgarności, choć „całe w domysłach i mgle” nie grawitują jednak, na szczęście, w stronę czułostkowego kiczu. Niedościgły wzór do naśladowania, a znakomite tłumaczenie Krystyny Dolatowskiej dowodzi, że z polszczyzną wcale nie musi być tak źle „względem tego co i owszem”. O bardzo długiej, wielomiesięcznej podróży poślubnej nie dowiemy się wiele, choć zapewne wtedy dokonało się coś bardzo ważnego – Klaudynka stała się Klaudyną. Emocjonalnie przestała być dzieckiem, choć rola salonowej damy najwyraźniej jest dla niej zbyt nudna. Wydoroślenie uświadamia jej wyraźnie krótki powrót do Montigny, rodzinnego miasteczka, w którym, choć z pozoru tak sennym i podporządkowanym
rytmowi przyrody, czas także płynie nieubłaganie, może nawet szybciej, niż w punktowanym jour-fixami i teatralnymi premierami życiu wielkomiejskiej żony.
Klaudyna, która zawsze w życiu brała sobie to, czego pragnęła: wolność i swobodę, żywicę do żucia i czekoladki, a także najcudowniejszego kandydata na męża, który na czas pewien przesłonił jej cały świat, rozbudzona i lekko znudzona popada w grzeszną namiętność. Obiekt tej namiętności jest śliczną zabawką, dostarczającą zmysłowego dreszczyku i może nawet jeszcze intensywniejszego dreszczyku skrywanego sekretu. Sama Klaudyna, zafascynowana, odkrywająca ulotne rozkosze tajemnych schadzek, chciałaby pewnie też wiedzieć, czy ona dla swojego męża jest czymś więcej, niż tylko zabawką, powoli tracącą urok nowości. Małżeństwo Klaudyny zostanie wystawione na trudną próbę.
Potrzeba prawdziwego talentu, aby tej miłosnej i małżeńskiej historii wymyślić tak niebanalny i zaskakujący ciąg dalszy (który zresztą, w jakiejś mierze, pisało samo życie).