Błyskotliwy debiut Marka Hoddera w Wielkiej Brytanii zasługiwałby zapewne na notę maksymalną, bo tamtejsi czytelnicy (a przynajmniej ci, którzy uważali na lekcjach historii i literatury) mogą czerpać dodatkową przyjemność z porównywania powieściowych perypetii znanych postaci epoki albertiańskiej do ich alternatywnych życiorysów z czasów wiktoriańskich. Jesteśmy bowiem w dziewiętnastowiecznym Londynie, czyli mieście, które każdy z nas zapewne przemierzał w wyobraźni częściej, niż choćby Warszawę z Lalki Prusa . Lecz mapa pamięci – od Ogrodów Kensingtońskich i salonów Królewskiego Towarzystwa Geograficznego poprzez wygodne pokoje wynajmowane przez samotnych kawalerów i ubogie kąciki przy rodzinie dla samotnych panien, aż po obskurne szynki i cuchnące zaułki East Endu – nie całkiem przystaje do tego, co napotykamy w książce. Obok powozów mamy tu do dyspozycji rotofotele –
siedziska ze śmigiełkiem pomykające nad ulicami, jak z futurystycznej fantazji sprzed półtora stulecia. Dziwne, choć użyteczne zwierzęta: żywiące się kurzem domowe koty, papugi – żywe telegramy. Zalążkowe formy wytwarzania elektryczności na przemysłową skalę, początki poczty pneumatycznej, badań genetycznych. To rzeczywistość, w której młodziutka królowa Wiktoria zginęła z ręki zamachowca, a losy świata potoczyły się dalej, choć, najwyraźniej, po lekko przesuniętych koleinach. Pewne oznaki wskazują na to, że wynalazcy nie poprzestali na uszczęśliwianiu ludzkości pyskatymi papugami i latającymi meblami. Z dobrze poinformowanych źródeł płyną pogłoski o groźnych ludzko-zwierzęcych mutantach i sekretnych wynalazkach wielkiej wagi, po ulicach grasuje Skaczący Jack, i, być może, nie poprzestaje na straszeniu młodych dziewcząt…
Sir Richard Burton, nieustraszony podróżnik i rogata dusza, otrzymuje od premiera propozycję nie do odrzucenia: zostaje agentem do zadań specjalnych Jego Królewskiej Mości.A ponieważ Skaczący Jack, nie wiadomo dlaczego, jest osobistym wrogiem lorda, sir Richard, wraz ze swoim przyjacielem, poetą Algernonem Swinburnem, który w mikrym ciałku ukrywa lwie serce i niepohamowaną żądzę przygód, wyruszają rozwiązać nie tylko zagadkę porwań londyńskich kominiarczyków, ale też osobliwych pojawień się Skaczącego Jacka. U kresu wędrówki będą musieli stawić czoła przeważającym, demonicznym siłom zła. Trawestując Szekspira : „świat wypadł z formy i im przypadnie wrócić go do normy”.
Rzeczywistość wykreowana przez Marka Hoddera jest nie tylko jednym z najbardziej spójnych ze znanych mi steampunkowych światów, ale też światem w mistrzowski sposób powiązanym z dziewiętnastowieczną Anglią, jej historią i literaturą. Oczywiście, każdy może czytać Skaczącego Jacka jako powieść awanturniczą, ale miłośnicy epoki wiktoriańskiej będą czerpać z lektury przyjemność szczególną. Na zakończenie, kiedy elementy łamigłówki precyzyjnie powskakują na swoje miejsca, wszystkich czeka deser – autorskie noty na temat postaci historycznych, które posłużyły Markowi Hodderowi za pierwowzory głównych bohaterów. Kto do tej pory nie docenił w pełni smakowitego dialogu między światami, będzie miał ku temu okazję. A przed nami kolejne dwa tomy przygód Burtona i Swinburna, na tropie Nakręcanego Człowieka i w Górach Księżycowych (jeśli nawet uważamy, że istnieją, i to wcale nie na Księżycu, to któż wie, jak jest naprawdę?). **