"Zachorowałam ciężko, śmiertelnie i beznadziejnie"
Na obecną postawę życiową pisarki wpłynęła dramatyczna walka z chorobą nowotworową, uwieńczona zwycięstwem. "Zwykle mówi się o rozsypującym się w kryzysowej sytuacji życiu. U mnie było odwrotnie - choroba pomogła poskładać to, co wcześniej było rozsypane" - wspomina.
Grochola czuła się wtedy bardzo nieszczęśliwa oraz "odrzucona przez świat i ludzi". Była świeżo po rozwodzie, samotnie wychowywała dziecko i pracowała jako korektorka. Właśnie w takim momencie dopadła ją choroba:
"Zachorowałam ciężko, śmiertelnie i beznadziejnie. Lekarze postawili na mnie krzyżyk. Na szczęście Pan Bóg tego nie zrobił i wreszcie znalazł się jeden człowiek, który wywalczył dla mnie operację - doktor Jacek Lisawa. Zdaniem lekarzy byłam w takim stanie, że ten zabieg miał działać już tylko na zasadzie placebo. Udało się".