''Po prawosławnemu, po kilka razy''
Wraz z Wojciechem Tochmanem Hanna Krall wybrała się m.in. do domu Kebera w Milanówku, w którym przeżyła wejście Armii Czerwonej. Wspominała, jak żołnierze weszli i padli ze zmęczenia, nie robiąc nic z tego, czego obawiali się ocaleńcy. Nie kradli, nie gwałcili, przeżegnali się tylko "po prawosławnemu, po kilka razy". Zostali na siennikach, a stare kobiety - jak wspomina w książce Krall - "jak zobaczyły, że ci brudni, śmierdzący żołnierze robią znak krzyża, wszystkie się poderwały ze swoich sienników, rzuciły się do garnka, który stał na kozie, i zaczęły grzać kawę", a potem "podnosiły żołnierzy i im tę kawę wlewały do ust".