Gamer Abdel Naser, prezydent Egiptu w latach 1954-1970, uchodzi za jednego z najwybitniejszych przywódców arabskich pomimo tego, że sromotnie przegrał wojnę sześciodniową z Izraelem w 1967 roku. Naser po klęsce postanowił poddać się do dymisji, lecz lud nie pozwolił mu odejść. Nie chcę tu odpowiadać na pytanie, dlaczego Egipcjanie kochali swojego przywódcę, jednak jedno wiem na pewno. Polityka wewnętrzna nie była mocną stroną rewolucyjnego reżimu. Uprzywilejowana pozycja Arabskiego Związku Socjalistycznego oraz rosnące wpływy służby bezpieczeństwa sprawiły, że regularnie zastraszani młodzi ludzie tracili zaufanie do państwa.
Pozwoliłem sobie na ten historyczny wstęp, aby przybliżyć niełatwe okoliczności powstania Karnaka, minipowieści Nadżaba Mahfuza, dokumentującej schyłek neserowskich rządów, która została wydana dopiero w 1974 roku, kiedy prezydent Sadat potępił nadużycia dawnej władzy. Tytułowy Karnak jest popularną kairską kawiarnią. Klienci lokalu plotkują, romansują, a nade wszystko gorączkowo politykują dość trudnym do przełknięcia językiem rewolucyjnego entuzjazmu. Mimo wylewających się z ich ust frazesów i szczerej wiary w trzydziestoletnią rewolucję, również nimi zainteresowała się bezpieka, aresztując najbardziej zapalonych dyskutantów, dowodząc, że nawet starzejąca się rewolucja przede wszystkim zjada swoje własne dzieci, pogrąża się w hipokryzji, a przede wszystkim łamie kręgosłupy moralne zwykłych ludzi. Wkrótce reżim upada. Przesiadujący w lokalu, aczkolwiek obserwujący wydarzenia z pewnego dystansu narrator może wreszcie dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co stało się z jego kawiarnianymi
znajomymi. Zwłaszcza tymi, których niegdyś łączyła prawdziwa miłość. Dobrze wie, że za ich nieszczęściami stoi jeden człowiek - Chalid Safwan, który jak gdyby nigdy nic przychodzi do ich ulubionej kawiarni swoich ofiar.
Karnak jest szczególnym utworem w dorobku egipskiego noblisty. Nie jest to z pewnością jego najlepsza książka, chociaż nie brakuje w niej mocnych momentów, a i pojawienie się w końcówce spokojnie kroczącego złoczyńcy zasługuje na uwagę. Mimo tego powieść ta nie jest literackim majstersztykiem. Raz po raz narrator popełnia jakiś niewyszukany, naiwny, czy też pompatyczny komentarz. Czasami tekst w dużym stopniu przypomina raczej wstrząsający reportaż z sali tortur niż znakomitą prozę, to jednak warto się z nim zapoznać. Chociażby po to, by trochę lepiej zrozumieć Arabską Wiosnę Ludów.