Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:18

Kopalnia wiedzy ezoterycznej

Kopalnia wiedzy ezoterycznejŹródło: Inne
d1dsp4k
d1dsp4k

Wciąż nieustannie i nieodmiennie zadziwia mnie upór wydawców, którzy widzą potencjał w książkach wyrosłych na fali popularności Kodu Leonarda da Vinci. Ukazują się bowiem rozmaite Szyfry Szekspira, Spiski Graala czy Kody Mesjasza coraz bardziej fantastyczne, przegadane i po prostu nudne. Gdy Danowi Brownowi trzeba oddać sprawiedliwość za odkrycie nowej jakości w literaturze popularnej, tak obecnie ukazujące się książki nawiązujące do jego twórczości, nowatorskie w żadnym razie nie są. Stąd też wydawcy starają się za wszelką cenę je wyróżnić, jeśli nie wyjątkową treścią, to piękną szatą graficzną czy uderzającą reklamą. Ten casus w stu procentach dotyczy książki Różany labirynt Titanii Hardie. Jest to powieść, którą z wielką rozkoszą bierze się do ręki, otwiera i ogląda. Sugestywna okładka wprowadza nas w tajemniczy świat, który odsłoni się dopiero wówczas, gdy zaczniemy czytać. Twarda obwoluta zdejmuje się z książki i w pomysłowy sposób przytrzymuje dodatkową książeczkę zawierającą karty
pomocne w rozwiązywaniu tajemnych zagadek. Za oprawę graficzną pozycji z pewnością należą się duże gratulacje.

Natomiast w środku nie znajdziemy niestety nic nowego. Tym razem na warsztat został wzięty John Dee, postać wielce ciekawa: nadworny astronom Elżbiety I, wybitny matematyk, a jednocześnie magik i alchemik zafascynowany nadprzyrodzonymi zjawiskami. Uważa się, że rozmawiał z aniołami, a wiele cennych informacji od nich uzyskanych spisał i ukrył. Gdzie ukrył i co tak naprawdę usłyszał? Oto jest pytanie, na które starają się odpowiedzieć bohaterowie książki Titanii Hardie. Kiedy Will Stafford otrzymał od umierającej matki srebrny klucz przestał być tym samym Willem. Tajemniczy przedmiot go opętał. „Do czego służy? Co otwiera? Kto był jego pierwszym właścicielem?” – mężczyzna szukał odpowiedzi na rodzące się pytania w watykańskich archiwach, szesnastowiecznych pismach, aż w końcu dotarł do katedry w Chartres, gdzie odkrył labirynt – symbol poszukiwania i odkrywania, gubienia się i odnajdywania na nowo. Nie wiemy co Will zrozumiał po przejściu przez labirynt w Chartres, wiemy tylko, że posiadana widza
doprowadziła go do śmierci, a w sprawę klucza wplątała jego brata Alexa i wszystkich mu bliskich.

Okazało się, że tajemniczy klucz to przedmiot przekazywany z pokolenia na pokolenie przez kobiety, potomkinie Johna Dee. Miał być przepustką do wiedzy, którą sławny uczony posiadł podczas licznych rozmów z aniołami. Okazuje się jednak, że nie tylko Alex i jego bliscy chcą rozwikłać tajemnice klucza. Pragnie tego również wielce usytuowany profesor Walters, rapturysta, radykalny wyznawca teorii „Pochwycenia”, według której dzięki wiedzy zgromadzonej przez „pierwszego szpiega” brytyjskiej królowej będzie mógł prosto z ziemi być zabrany do nieba. Z kolei jego wspólnik a jednocześnie kuzyn Alexa liczy na to, że spuścizna po Johnie Dee stanie się dla niego przepustką do świata nauki i drogą świetlanej kariery. Ogromne pragnienie, by ukryte skarby jak najszybciej odnaleźć powoduje kilka niebezpiecznych przygód i zwrotów akcji. Wydarzenia dzieją się głównie w Anglii, ale bohaterowie podróżują również do Chartres we Francji, a nawet do Stanów Zjednoczonych. Wszystko po to, by rozwikłać zagadki, w których
doskonale widać fascynację autorki magią, ezoteryką, numerologią i szeroko pojętą symboliką. Znajdziemy w tej książce nawiązania do szesnastowiecznej literatury (głównie do Williama Szekspira), greckiej mitologii i do numerologii. Na każdej stronie bohaterowie gawędzą o tekstach Ficina, rozważają etymologię słowa JAHWE albo fascynują się ciągiem liczb Fibonacciego. I choć wszystkie te kwestie są niewiarygodnie ciekawe i warte poznania, to jednak ogromne ich nagromadzenie sprawia, że akcja przestaje wciągać, wątek miłosny nikogo nie obchodzi, książka zaś staje się popisem erudycyjnym autorki, a przestaje być intrygującą fabułą. Dla wielbicieli powieści „brownopodobnych” Titania Hardie będzie pewnie autorką, po której książki sięgną. Dla tych jednak, którzy szukają ciekawego czytadła Różany labirynt będzie wydawać się przegadany i rozwlekły. Gdzieś zabrakło tu bowiem balansu między dość niemrawą akcją a całkiem ciekawymi informacjami, które autorka w hurtowych ilościach przemyca, czyniąc z Różanego
labiryntu
kopalnię wiedzy ezoterycznej.

d1dsp4k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dsp4k

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj