Trwa ładowanie...
recenzja
12-11-2012 14:29

Koniec Czasów instant

Koniec Czasów instantŹródło: "__wlasne
d2trsjb
d2trsjb

Wreszcie zakończyło się mozolne i rozległe (na tysiąc czterysta stron i około trzydzieści lat czasu fabularnego) rozstawianie pionków na planszy do ostatecznej rozgrywki o świat Suremu. Powrót króla z finału tomu drugiego był tego najbardziej oczywistym symptomem. W porównaniu do w łagodnym ujęciu nieśpiesznych, a w brutalnie szczerym - bezsensownie rozwlekłych odsłon poprzednich, finałowa część Namiestniczki tempem akcji wręcz oszałamia. Niestety, z pozostałymi walorami jest już gorzej. Mści się w końcu zbyt wielka ilość wątków i postaci, wprowadzanych poprzednio z hojnością wręcz przytłaczającą. Gdyby chcieć losy wszystkich podomykać elegancko i płynnie, kolejnego tysiąca stron byłoby pewnie za mało. A autorka mieści się w niecałych sześciuset.

W efekcie, zamiast przygotowywanego z takim pietyzmem epickiego starcia, spektakularnego Końca Czasów, wielkiej batalii o losy świata do powolnego smakowania, otrzymujemy byle jak zmontowany teledysk, pełen niemalże przypadkowych migawek, puszczany w dodatku z rosnącym przyśpieszeniem. Nagle Szkolnikowa skupia się tylko na tym, co konieczne dla popchnięcia akcji i jak najszybszego zakończenia opowiadanej historii.

I żeby nie było niedomówień - ja nie tęsknię za bezsensownym pustosłowiem, które tak irytowało mnie w częściach poprzednich.Spadająca strzała obnaża jednak wyraźnie braki warsztatowe autorki, która dobrze się czuje w opisywaniu świata i uczuć postaci, ale z połączeniem tych elementów z nieco bardziej dynamiczną akcją zdecydowanie sobie nie radzi. Po prostu odpuszcza tło, pozostawiając „samo gęste”, przesuwając postaci niczym pionki, póki nie znajdą się tam, gdzie - ze względu na rozwój fabuły - powinny.

Szczególnie wyraźnie widać to w końcowych, a zatem fabularnie absolutnie kluczowych, partiach powieści. Przyjście Areda, kolejne etapy jego przeistoczenia, przypominają parzenie „gorącego kubka” - dwie minuty i gotowe. A gdzie napięcie? No, na pewno nie w Suremie... I taka galopada trwa do samego, lekko zresztą absurdalnego, a już na pewno słabo umotywowanego i powierzchownie potraktowanego, a zatem zupełnie nieprzystającego do poprzednich tomów, zakończenia.

d2trsjb

Jak to się czyta? Szybko. Najszybciej ze wszystkich części. Ale że dobrze, tego, z powyższych powodów, napisać nie mogę. I szczerze powiedziawszy, mam do autorki żal, bo w pomyśle, gdyby go tylko trochę lepiej dopracować, był potencjał na więcej. To samo zakończenie mogło wypaść o wiele lepiej. W obecnym kształcie Trylogia Suremu pozostaje zaś cyklem zaledwie przeciętnym, do przeczytania i zapomnienia. Pewnie, mogło być też gorzej, i po pierwszym tomie wydawało się, że będzie.Nawet o wiele. Ale czy to wystarczające usprawiedliwienie?

d2trsjb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2trsjb