"Kolekcja mitów profesora Brownstone’a 1&2": recenzja komiksów wydawnictwa Kultura Gniewu
Komiksy z serii "Kolekcja mitów profesora Brownstone’a" mają jeden, acz znaczący minus. U rodziców najpierw wywołują chrypę, a potem dość paskudny ból gardła.
Nakładem Krótkich Gatek (dziecięcy inprint Kultury Gniewu)
ukazała się właśnie druga część serii Joe Todda Stantona. "Marcy i zagadka Sfinksa" tym razem zabiera nas do Egiptu, gdzie tytułowa bohaterka musi uratować swojego ojca, Artura Brownstone'a. Wielkiego podróżnika, badacza przedziwnych stworzeń i zbieracza fikuśnych magicznych artefaktów.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Dobrze pamiętacie. To ten sam Artur, co w części pierwszej. Z tą różnicą, że był wtedy kilkuletnim brzdącem z islandzkiego miasteczka, który dzięki sprytowi i odwadze pokonał Fenrira, wielkiego wilka ze skandynawskich podań.
W "Marcy i zagadka Sfinksa" Stanton ponownie udowadnia, że jest utalentowanym rysownikiem i opowiadaczem, który świetnie czuje nie tylko medium, ale i oczekiwania młodego odbiorcy.
Obie historie wypełniają nieprawdopodobne przygody, sympatyczny humor oraz wspaniale odmalowane stwory i krainy, rozpalające wyobraźnię małych delikwentów do czerwoności. W pakiecie dostajemy przemiłych głównych bohaterów, z którymi super łatwo się utożsamić, i płynące z każdej opowieści mądre przesłanie podnoszące samoocenę i pomagające zrozumieć własne słabości.
"Kolekcja mitów profesora Brownstone’a" zdaje też egzamin na poziomie dydaktycznym, w atrakcyjny sposób przybliżając wierzenia starożytnych. Stanton pokazuje, że mimo upływu lat są one nie mniej fascynujące niż wytwory popkultury. Która bądź co bądź na nich żeruje. W takim ujęciu "Kolekcja" sprawdza się też jako punkt odniesienia dla przyszłych lektur, niekoniecznie tylko tych książkowych.
Na koniec słówko o formie. Nie są to komiksy z tradycyjną narracją, a opowieści graficzne, którym bliżej do picturebooka, gdzie dialogi i opisy zlokalizowane są nad i pod kadrami. Stanton nie rezygnuje całkowicie ani z dymków, ani tym bardziej z sekwencyjności, jednak całość jest idealnie dostosowana do percepcji młodszych czytelników. I nie ukrywam – znacznie prostsza w czytaniu na głos przez opiekunów.
Do jakiego przedziału wiekowego kierowane są komiksy Joe Todda Stantona? Mój syn ma niespełna 4 lata i w ciągu weekendu wciągnęliśmy każdy album co najmniej 3 razy. Mam więc nadzieję, że Szymon Holcman ślęczy teraz nad tłumaczeniem najnowszej części, która na rynku anglojęzycznym ukazała się w październiku ubiegłego roku. Dwie pierwsze znam na pamięć.