Wydaje się, że ostatnimi czasy literatura opiera się na tych samych, sprawdzonych motywach – albo są nimi kwestie wampiryczne, albo mamy do czynienia z powieściami sensacyjnymi podszytymi wątkami historyczno-religijnymi. Tak jest właśnie w tym przypadku. Mimo iż autor wykorzystał sprawdzającą się świetnie i jeszcze lepiej się sprzedającą formułę, nie można mu zarzucić wtórności. Wszystko dlatego, że powieść wydaje się być pozycją dopracowaną w każdym szczególe, starannie przemyślaną, taką, w której widać ogrom pracy, jaka musiała być włożona w jej powstanie, co należy docenić. A przy tym jest to pozycja nieprzeintelektualizowana, co przy takiej tematyce nie zawsze się udaje i niezmiernie spójna. Nie razi przy tym naiwnością, nie posługuje się utartymi schematami. Trudno się zdecydować, która warstwa fabularna jest bardziej interesująca – współczesna, której bohaterami są między innymi młody kryptograf David Calderon, czy też historyczna z jej filarem – Raimundo Randą – tajnym królewskim wysłannikiem.
Klamrą spinającą przeszłość z teraźniejszością jest tytułowy klucz uniwersalny – kod, według którego wszystko na świecie jest stworzone, taki, który może być zrozumiany przez ludzi niezależnie od czasów, w jakich żyją. Są też oczywiście w książce sportretowani ludzie gotowi zrobić wszystko, by ów kod chronić, jak i tacy, którzy chcą go zdobyć i także oni ścierają się na kartach tej powieści. Powieści barwnej, plastycznej i pobudzającej wyobraźnię. Dającej do myślenia i zapewniającej porządną dawkę intelektualnej szarady.
Autor wyważa w idealnych proporcjach wątki sensacyjne i historyczne, tak, by czytelnika nie znudzić.Zapewniam, że nawet osoby, które przysypiały w szkole podczas lekcji historii nie będą się czuły znużone podczas lektury.