Życie w Moskwie
MI6 nie aresztowała Philby'ego. Co więcej, pozwolono mu uciec do Moskwy. Za taką decyzją stały względy towarzyskie i wizerunkowe. Kim Philby przez wiele lat uważany był za asa brytyjskiego wywiadu. Przyjaźnił się z wieloma wciąż aktywnymi szpiegami i urzędnikami. Nie chcieli oni przyznać, jak daleko w pole wyprowadził ich człowiek, który przez 20 lat pracował dla KGB. Gdyby Philby'ego aresztowano i oskarżono, ryzykowano głośnym procesem. Tymczasem jego ucieczkę przedstawiono w Wielkiej Brytanii, jako dezercję zwykłego urzędnika.
Sam Philby nie został przywitany w Moskwie tak, jak się tego spodziewał. Owszem, przyjęto go z honorami i obwołano bohaterem, ale nie ufano mu. Ludzie z KGB wątpili w czystość intencji wytrawnego szpiega. Podejrzewano, że Philby został zwerbowany przez MI6 i jest teraz potrójnym agentem. Człowiek, który przez dwie dekady przekazywał największe sekrety MI6 i CIA, dowiedział się nagle, że nie jest wcale pułkownikiem w KGB - jak mu wcześniej mówiono. Ba, przez 10 lat nie wpuszczono go nawet do siedziby służb, którym przysiągł służyć. Zamiast tego KGB umieściła go w czymś, co można by nazwać aresztem domowym - wypłacano mu pensję, ale i obserwowano. Pozwalano poruszać się po Moskwie, lecz zawsze towarzyszyła mu obstawa.
(na zdjęciu: radziecki znaczek pocztowy z podobizną Kima Philby'ego)