Domeną współczesnych czasów jest rodzina patchworkowa, posklejana, pełna byłych żon, mężów, dzieci, do których dochodzą dzieci wspólne. A przecież z tego układu – tak na dobrą sprawę – nikogo się nie wyrzuca, wręcz przeciwnie – dochodzą kolejni partnerzy, a czasem i ich dzieci.
Posklejana rodzina pokazuje taką właśnie rodzinę – Andi zostaje żoną Ethana, który wychowuje dwie nastoletnie córki – Emily i Sophie. Matka dziewczynek jest alkoholiczką. Andi ma koło czterdziestki i nadal marzy o własnym dziecku. To prawda, nie dogaduje się ze starszą pasierbicą, która daje jej odczuć, że jest intruzem. Andi, nie nastoletnia Emily. Jej ojciec w nieustających kłótniach zawsze jest po stronie córki, a Andi może tylko czekać. Na dziecko także, bo w rodzinie pojawi się dziecko, tyle że będzie to dziecko Emily.
Nastoletnia matka, kompletnie nieprzygotowana (psychicznie) do bycia matką kontra dojrzała kobieta, która marzy o małym dziecku, rozważa nawet adopcję, ale obie opcje spotykają się ze zdecydowanym sprzeciwem jej męża, który twierdzi, że on już ma dzieci, odchował je i nie zamierza robić tego po raz kolejny. Chodzi mu o „bawienie się” w pieluchy. Całość doprowadza Andi pod ścianę, za którą być może czeka na nią nowe, inne życie. I z każdą kolejną kłótnią, z każdym utraconym złudzeniem Andi ma coraz bardziej dość i marzy o tym, aby wyrwać się z tego zaklętego kręgu, w którym jest... intruzem.
Ta barwna opowieść, opowiadana przez Andi albo Emily, pozwala spojrzeć na współczesne rodziny z mało przyjemnej perspektywy. Tutaj nie ma słodzenia – jest brutalna prawda: nastolatki niekoniecznie akceptują nowe partnerki ojca, a ojcowie dzieci stojących u progu dorosłości, nawet wchodząc świadomie w nowe związki, nie są zainteresowani posiadaniem nowych małych dzieci, chociaż nie mają odwagi mówić o tym głośno, bo w zasadzie: po co?Wychodzi na to, że układanie sobie życia w pewnym wieku oznacza sztukę kompromisu, a i tak może się to zakończyć bólem głowy.
Denerwujące bywa przeskakiwanie narracji, prowadzonej przez różne bohaterki, chociaż przekłada się to bezpośrednio na dynamizm akcji. Sama książka to taki współczesny świat w pigułce, taka skompresowana rzeczywistość na przestrzeni kilku metrów, dzielonych przez dorosłych i dzieci. Wnioski? Oczywiście, że są, ale mało optymistyczne - Posklejana rodzina pokazuje to, o czym się głośno nie mówi, bo ograniczają nas normy. I chociaż momentami miałam ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami i absolutnie nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego Andi toleruje swojego dosyć samolubnego męża, to dotrwałam do końca. Końca, w którym wszyscy muszą wydorośleć i przyjąć nowe życiowe role.