Zabijanie ludzi na zlecenie raczej trudno byłoby nazwać łatwym zajęciem (nawet abstrahując od aspektu moralnego), gdyż parając się nim trzeba przecież liczyć się choćby z ryzykiem aresztowania czy zginięcia w strzelaninie z policją lub ochroną „celu”. Mogłoby się więc wydawać, że znany nam z * Killera* Wiktor nie będzie miał nic przeciwko przyjmowaniu takich zleceń wyłącznie od CIA, skoro agencja ta miała mu w zamian udzielać wsparcia logistycznego oraz ułatwiać uniknięcie schwytania przez miejscowe organa ścigania. Jednak taka sytuacja zdecydowanie mu nie odpowiadała, gdyż główny bohater Kontraktu od dawna był przyzwyczajony do działania w pojedynkę i według własnych metod, a w dodatku przy realizacji kolejnych zadań pojawiły się komplikacje, które mogły go nawet kosztować życie. Wkrótce Wiktor uświadomił sobie również, że stał się pionkiem w grze, w której ścierają się potężne siły, a on nie zna ani jej reguł, ani celu, jaki przyświeca
jego zleceniodawcy...
Tom Hinshelwood po raz kolejny udowodnił, że znakomicie potrafi budować napięcie, nie zwalniając przy tym ani na moment tempa akcji. Warto też podkreślić, że intryga Kontraktu jest nie tylko dość skomplikowana, ale i naprawdę dobrze skonstruowana. Z perypetiami głównego bohatera perfekcyjnie zostały splecione prowadzone równolegle wątki przedstawiające rywalizację o wpływy różnych grup interesów na światowym nielegalnym rynku broni oraz działania agencji wywiadowczych. Autor próbował również nadać stworzonym przez siebie postaciom bardziej przekonujący wizerunek, ale niestety nie zawsze osiągnął w pełni przekonujące efekty. Z pewnością łatwo bowiem zapada w pamięć potężny handlarz bronią, który z jednej strony toczy dla przyjemności zacięte walki bokserskie, z drugiej zaś potrafi zrezygnować ze swej męskiej dumy z miłości do żony. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że poważne obiekcje budzi sposób przedstawienia motywacji niektórych działań Wiktora. O ile jeszcze można by zaakceptować, że płatny
zabójca kieruje się swoistym kodeksem honorowym (choć i to jest mało prawdopodobne), to uleganie sentymentalnym emocjom przecież kompletnie nie pasuje do obrazu człowieka, który w każdej sytuacji zachowuje zimną krew.
Przynajmniej części czytelników powinno natomiast przypaść do gustu barwnie nakreślone tło wydarzeń, które rozgrywają się w wielu mniej lub bardziej malowniczych miejscach świata, ale i tutaj polscy czytelnicy muszą zastosować częściowo taryfę ulgową. Na nieszczęście dla oceny Kontraktu trudno nie zwrócić uwagi na niezbyt kurczowe trzymanie się realiów przy przedstawianiu tych zdarzeń, które rozgrywają się w naszym kraju...
Kontrakt z pewnością dorównuje poziomem pierwszej książce Toma Hinshelwooda z tego cyklu, a może nawet ma nieco ciekawszą fabułę. Oczywiście można by znowu narzekać, że powieść ta nie powala na kolana oryginalnością pomysłów, ale niewątpliwie autor wykonał kawał solidnej roboty, aby dostarczyć nam sporej porcji dobrej rozrywki. Krótko mówiąc, jest to idealna propozycja dla osób szukających książki, której kolejne strony pochłania się w mgnieniu oka i bez chwili znużenia. Przy jej lekturze można się więc znakomicie zrelaksować, gdyż nie wymaga ona nadmiernego wysiłku ze strony szarych komórek czytelnika.