Dla przeciętnego czytelnika Mario Puzo to autor Ojca Chrzestnego i tyle, bo skojarzenie pierwsze jest związane i tak z filmem, a nie z książką. Tymczasem Puzo ma na swoim koncie całkiem pokaźny dorobek literacki, a swoją przygodę z literaturą rozpoczął od Mrocznej areny. W świadomości Polaków widmo nieszczęść II wojny światowej w mniejszym czy w większym stopniu zakończyło się pięćdziesiąt lat po zaprzestaniu działań bojowych. Oczywiście w psychice uczestników walk wojna żyje ukrytym życiem praktycznie do chwili obecnej. Jednak jako naród „wybrany” do wcielania komunizmu staraliśmy się zapomnieć i to możliwie jak najszybciej.
Puzo ukazał świat zniszczeń powojennych oczami młodego Amerykanina Waltera Moski, który wspomina echa wojny, ale powraca, aby żyć w Bremie. Dzięki niemu poznajemy bohaterów, którzy mają różny związek z zakończoną właśnie wojną. Niemieccy handlarze na czarnym rynku usprawiedliwiają swoje przekręty określonym dobrem wyższym jak zdrowie niedorozwiniętego własnego dziecka. Żydowski młodzieniec Leo spędził w obozie blisko 8 lat, jednocześnie styka się z angielską nienawiścią i brutalnością, wymierzoną do tych wszystkich Żydów, którzy postanowili wyemigrować z Niemiec do Palestyny. Do tego dochodzi indywidualność amerykańskich żołnierzy, którzy mają niemieckie kochanki, mamiąc je obietnicami rychłego zamążpójścia (jak się zmienią przepisy czy też jak wrócą papiery z dowództwa).
W tym świecie głównym środkiem płatniczym jest czekolada i papierosy, a szerząca się wśród młodych Niemek prostytucja ma na celu zaspokojenie głodu, ponieważ „zdobywcy” mają jedzenia w nadmiarze. Nie ma miejsca na miłość, bo jest to jeden z towarów na rynku. To Amerykanie decydują o godności Niemców, to od nich zależy wszystko, nawet życie zwyciężonych, bo przecież leki takie jak penicylina czy kodeina są przeznaczone jedynie dla amerykańskich żołnierzy. Przeciętnemu obywatelowi niemieckiemu pozostaje więc czarny rynek, na którym można kupić wszystko.
Mroczna arena to lektura godna poświęcenia tym wszystkim, którzy zazdroszczą Niemcom tak szybkiego „powstania na nogi” po wojnie. Tyle, że Mario Puzo dokładnie ukazuje mechanizmy, rządzące państwem niemieckim tuż po ogłoszeniu kapitulacji. Bieda, głód i totalne upodlenie człowieka, dokonywane z premedytacja i zimną krwią przez tych wszystkich, którzy z założenia mieli pomóc w udźwignięciu brzemienia przegranej wojny. Do tego smutnego obrazka autor dorzuca niezrozumienie Żydów przez inne nacje. Nie ma prawd uniwersalnych, ponieważ każda jednostka dopisuje do każdego występku własną ideologię i tworzy własny kodeks moralny. Po wojnie życie ludzkie było warte dokładnie tyle, co w czasie wojny, czyli niewiele jeśli pochodziło się z „niewłaściwego” narodu.