Kazachstan: ludzi nie stać na gaz, a elita kupuje posiadłości w Anglii i Szwajcarii
Prawdopodobnie 164 osoby zabite, 2000 rannych, 5800 zatrzymanych. Po krwawych zamieszkach w Kazachstanie, spokoju pilnuje tam 2500 żołnierzy rosyjskich wezwanych na pomoc przez prezydenta Tokajewa. Co dalej? - Kazachstan z partnera Rosji może się stać jej klientem - mówi dr Mariusz Marszewski z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Sebastian Łupak: Jeśli dobrze rozumiem ostatnie wydarzenia, naród kazachski zbuntował się w końcu przeciw drożyźnie, korupcji, uciskowi i łamaniu praw człowieka. Po latach tłumienia wolności słowa i życia w biedzie, wybuchły krwawe zamieszki. Zginęły w nich prawdopodobnie 164 osoby (takie były wstępne dane kazachskiego ministerstwa zdrowia).
Dr Mariusz Marszewski, Ośrodek Studiów Wschodnich: Wszystko trzeba widzieć w kontekście i znać trochę politykę regionalną. Przy ocenie sytuacji w Kazachstanie należy wziąć pod uwagę, że to państwo nie jest położone w Europie. Kazachstan graniczy z silnymi autorytarnymi mocarstwami takimi jak Rosja i Chiny. W pobliżu znajduje się Afganistan, gdzie władzę przejęli niedawno fundamentalistyczni talibowie. Jednym z jego sąsiadów jest skrajnie autorytarny Turkmenistan. To jest region świata trudny do prowadzenia polityki międzynarodowej.
Kazachstan jest więc zmuszony brać pod uwagę twardą, regionalną realpolitik. Jak na kraj tego właśnie regionu, Kazachstan prowadził dotąd i tak najbardziej demokratyzacyjną i otwartą politykę, pomimo powiązań z Rosją. Elita władzy Kazachstanu sugerowała, że społeczeństwo musi dojrzeć do demokracji.
Społeczeństwo dojrzewało aż wybuchło. Tymczasem rządził przez dziesięciolecia jeden władca – Nursułtan Nazabrajew – który stawiał sobie za życia pomniki i pałace, zbudował w stepie nową stolicę, którą nazwał od swojego imienia Nur-Sułtan, zdławił media, kontrolował społeczeństwo…
Kult jednostki pojawił się w Kazachstanie stosunkowo późno w odpowiedzi na podobny kult jednostki w sąsiednich państwach Azji Centralnej. To była również forma integracji wieloetnicznego narodu. Kazachstan jest bowiem bardzo zróżnicowany etnicznie, rodowo i plemiennie. To kraj dziewięć razy większy od Polski, zamieszkany przez różne społeczności – Kazachowie to prawie 70 proc. a Rosjanie to prawie 20 proc., poza tym mieszka tam wiele innych narodów, w tym i mniejszość polska. Kult jednostki to raczej w tym przypadku potrzeba spojenia kraju wokół jednej postaci, ważnego przywódcy politycznego.
Kult Nazarbajewa miał naród scalić, a tymczasem ludzie obalają dziś jego pomniki. Chyba coś się nie udało?
To nie jest sytuacja aż tak prosta jak w Iraku Saddama Husajna. Ludzie obalający pomniki Nazarbajewa jednocześnie śpiewają jednoczący naród hymn Kazachstanu, do którego poprawki wprowadził właśnie były prezydent. Protestujący skończyli szkoły, w których programy historii i nauczania patriotycznego zatwierdzał również Nazarbajew.
Były prezydent budował za miliardy dolarów nową stolicę, ściągając tam najlepszych światowych architektów, a ludzie w pozostałych częściach kraju biedowali, czekając na inwestycje…
Rzeczywiście, w Kazachstanie jest ogromne rozwarstwienie społeczne. Jest bogata elita. Osoby znajdujące się najwyżej w hierarchii mają posiadłości w Anglii, konta w Szwajcarii i drogie mieszkania w Moskwie. To są sumy przewyższające możliwości polskiej elity biznesowej, wynikające z petrodolarowych dochodów państwa.
Tymczasem najniższe warstwy społeczne żyją z dnia na dzień, uwikłane w nieformalne kredyty i nieformalne pożyczki na procent. Oni walczą o egzystencję, sąsiadując z bardzo zamożną elitą – np. w Ałmaty, gdzie wybuchły najsilniejsze protesty.
Podwyżki cen paliwa ich dobiły?
Protesty zaczęły się w zachodnim Kazachstanie. W części tamtejszych regionów podstawą mobilności społeczeństwa jest paliwo – jest to głównie gaz LPG. Ta mobilność pozwala im na drobny handel czy dodatkowe prace zlecone. Podwyżka cen paliwa oznaczała w tym rejonie podwyżkę cen również podstawowych produktów. Stąd ten bunt na zachodzie kraju.
Potem ten protest dotarł na południowy wschód, do największego miasta Ałmaty. Tam przerodziły się w zamieszki. W międzyczasie protesty na tle ekonomicznym przerodziły się w żądania polityczne.
A obecny prezydent Kasym-Żomart Tokajew, następca Nazarbajewa, wydał rozkaz strzelania do ludzi!
Tojakew wydał nakaz strzelania do demonstrantów z bronią w ręku. Tokajew pozbawił Nazarbajewa resztek władzy i od początku wobec protestujących zachował się dosyć lojalnie: zdymisjonował rząd i przywrócił poprzednie ceny paliwa. Jakiś dialog władzy ze społeczeństwem jednak był.
Pamiętajmy, że Tokajew to zręczny polityk i dyplomata, który wcześniej był dyrektorem generalnym Biura ONZ w Genewie i wysoko postawionym urzędnikiem OBWE. Jest częścią kazachskiej elity, która chce zmian, przy jednoczesnym zachowaniu integralności państwa i politycznego status quo.
Koniec końców Tokajew sięgnął po 2500 żołnierzy z Rosji…
Poproszono o pomoc Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, sojusz militarny, którego częścią jest Kazachstan i Federacja Rosyjska. Władze były do tego zmuszone. Nie dały sobie rady z protestami – doszło do załamania się kazachskich resortów i służb siłowych.
Wielu komentatorów uważa, że było to spowodowane intrygami na szczytach władzy Kazachstanu: rodzina byłego prezydenta Nazarbajewa była niezadowolona sytuacją, w której realna władza do końca przechodzi w ręce prezydenta Tokajewa. Trudno mi się odnieść do tej tezy.
Tymczasem państwo mogło się rozpaść, mogło dojść do wewnętrznej implozji. Zwrócenie się do sojuszu wojskowego, w którym najważniejszą rolę odgrywa Rosja, było próbą wyjścia z tej sytuacji.
Czy Kazachstan na dobre wpadł teraz w ręce Putina?
Kazachstan jest skazany na Rosję. Kazachstan ma mierzącą blisko 7000 km granicę z Rosją i jest związany z Rosją silnymi sojuszami ekonomicznymi, wojskowymi i politycznymi. Istnieje jednak ryzyko, że z partnera Rosji Kazachstan stanie się raczej jej klientem.
Społeczności międzynarodowej raczej zależy na stabilności w Kazachstanie, jako ważnym globalnym dostarczycielu surowców energetycznych, niż na spełnieniu żądań protestujących.